2 lip 2018

Od Atalii cd. Kaia


Mogłam po prostu go olać, zostawić i pójść załatwiać własne sprawy. Mogłam uniknąć męki jego towarzystwem, ale nie, stwierdziłam, że dobrze byłoby się dowiedzieć, co słychać w trawie, jak mróweczki sobie radzą. Powoli zaczynałam żałować swojej decyzji. No cóż, z każdą chwilą chłopak udowadnia mi, że jednak nie jest godny na interakcje ze mną. Trzymaj tak dalej, a zaczniesz obwiniać siebie, że zwaliłeś sprawy i zniechęciłeś do siebie tak cudowną osobę, jaką jestem ja. Spojrzałam, jak nerwowo głaskał swoją wiewiórkę, czekając na cokolwiek z mojej strony. Ten jego szczur był irytującym jednostrzałowcem, wystarczyło mocniej go złapać i byłoby po problemie. Wciąż słyszę to piszczenie i wygląda na to, że dzwonić w mojej głowie będzie jeszcze przez bliższy czas. Zlustrowałam ich spojrzeniem.
– A ty co robisz, kiedy czujesz zagrożenie? Grzecznie czekasz, aż ktoś wbije ci nóż w plecy, serce, wątrobę? – Prychnęłam. – Tylko się broniłam, więc twój gryzoń jest sobie sam winny tego, że prawie został uduszony.
– Naprawdę sądzisz, że tak małe, słodkie i urocze zwierzątko mogłoby ci wyrządzić krzywdę?
– Opierasz się na pozorach? – odparłam pytaniem bez chwili zastanowienia. – Skąd mam wiedzieć, czy przypadkiem nie jest to coś zaklętego w drobną postać, a zaraz przypadkiem zamieni się w monstrum, które będzie wykazywać się zdolnościami ponad moje umiejętności?
– Nie miał przecież złych zamiarów. – Dalej ją miętosił. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie dałam mu się odezwać ni słówkiem.
– Nie obchodzi mnie to. Zaskoczył mnie, więc potraktowałam go tak, jak go potraktowałam. Jeśli masz zamiar dalej to roztrząsać, daruj sobie. To mnie nie interesuje.
Skinął głową na znak, że zrozumiał. Nie wiedziałam, co w tej chwili sobie o mnie myśli i szczerze mówiąc, niezbyt to mnie obchodziło. Irytujące i męczące, dałam mu szansę, a on tak po prostu ją marnuje. Zróbmy coś, bo się nudzę? I co ja mam mu z tym zrobić? Ach, no tak. Ja powinnam coś wymyślić, a on z uśmiechem na twarzy stwierdzi, że to dobry pomysł i można spróbować to zrobić. Może powinnam go przegonić już na początku? Tak byłoby najodpowiedniej. Założyłam ręce na karku i spojrzałam mu prosto w oczy, szykując się do szorstkiego i chłodnego powiedzenia: "do widzenia Kai", ale chrząknął i zaczął coś nieśmiało jąkać. Zapytał mnie, czy ja posiadam jakiegoś zwierzaczka. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, co mam sądzić o jego pytaniu. Niby zwykłe, normalne, ale jednak jakoś było mi dziwnie na nie odpowiadać. No tak, w końcu do mojego zwierzaka mam więcej szacunku niż dla zwykłej mrówki typu Kaia i dla mnie jest bardziej ludzki od większości ludzi. Mocna i silna więź z pupilem nie jest zła, ale chyba w moim przypadku jest to dość niezdrowe. Fajno, fajno, że tak bardzo kocham mojego ogara, ale jednak to tak trochę niezdrowo.
Spojrzałam raz jeszcze na jego wiewiórę i prychnęłam na jej widok. Ogólnie nic nie mam do małych i uroczych zwierzątek, ale raczej nie są z mojej bajki. Tocząc pojedynek, nie mam zbytnio czasu na to, by zajmować się moim towarzyszem, a mając u swego boku tak coś małego, prędzej bym się martwiła, czy przypadkiem na niego nie nadepnę, czy coś... Titi zupełnie różni się od mojego Viena. Jest uroczy, słodki i gdyby się dłużej zastanowić, szkoda by go zabić... To takie awww stworzonko, a mój pupilek, o ile można go nazwać pupilkiem... Coś na kształt wilka odstrasza i gnębi, raczej nikt nie chciałby spotkać. W dodatku ładniej by wyglądał jako trofeum na ścianie.
– A więc?
– Chcesz go poznać? – zapytałam, nie zwracając uwagi na to, że wciąż mu nie odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie.
– Czyli jakiegoś masz? – Podrapał się po brodzie. – Myślę, że to nie jest zły pomysł. W sumie i tak nie mam nic do roboty. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Zauważyłam, że stał się również trochę mniej spięty.
– Ale... Musisz się czegoś pozbyć. – Westchnęłam, rozprostowując kości. – Tak jak i ja, gardzi słabeuszami, a jemu z kontrolą nieco gorzej idzie, a więc muszę sprawdzić... Jak sobie radzisz w walce.
Chłopak zadrżał. Przestraszył się? Nie, raczej było mu zimno... Ale na wszelki wypadek, pozwoliłam sobie go uspokoić. Nie będzie walczył ze mną. Nie mam chęci na tak nudny pojedynek. Znajdziemy zaraz jakiegoś leszcza, który jest mniej więcej równy poziomowi Kaia i zobaczymy, co z tego wyjdzie. No chyba, że stracił zainteresowanie mną i moim Vienem.

Kai?
Ilość słów: 719

Od Natsu cd Lucy

Czułem, że Lucy mi nie wybaczyła do końca, więc nie chciałem by zmuszała się do seksu ze mną, aby pokazać mi, że wybaczyła. Położyłem ją na bok, a sam przewróciłem się na bok. Nie mogłem jakoś tak po prostu zapomnieć, że nawet nieumyślnie ją zraniłem... Zasnąłem pełen obaw o naszą przyszłość...
~**~
Wstałem wcześniej i zająłem się dziećmi by Lucy mogła pospać dłużej niż zazwyczaj. Moja intuicja mówiła mi bym na jakiś czas zniknął. Zwłaszcza po liście, który zastałem pod drzwiami i był zaadresowany do mnie.  Nie było podpisu od kogo ten list.. Spojrzałem tylko, czy Lucy śpi i nie zajrzy mi przez ramię by zobaczyć, co jest napisane. Rozpoznałem pismo, które należało do mojego dawnego przyjaciela... Pokłóciliśmy się o pewną sprawę... Mieliśmy inne zdanie i tak jakoś wyszło... Chciał się ze mną spotkać...Dlaczego? Po tym jak Lucy się obudziła, oznajmiłem, że muszę wyjść. Nie pytała mnie dokąd, co mi trochę ulżyło. Podróż na pewno zajmie mi dzień, góra dwa dni marszu. Chciał się ze mną spotkać w naszym ulubionym miejscu za dzieciaka.

~Dwa dni później~
Dotarłem na miejsce w południe i wszedłem do opuszczonego zamku. Nie myliłem się, siedział na połamanym filarze i wpatrywał się w sufit. Zauważył mnie. Podszedł do mnie i podał mi rękę na powitanie. Było dość niezręcznie, po tylu latach się spotkać.. Od czego powinienem zacząć rozmowę?
- Sporo czasu minęło odkąd tu byliśmy, a nic się nie zmieniło. 
- Masz rację. Jak Ci się wiedzie? - spytał
Opowiedziałem mu o tym, że wziąłem ślub i mam dwójkę szkrabów. Andre nie mógł uwierzyć mi... Szczerze nie dziwię się mu. Kto by pomyślał, że ja będąc narwanym chłopakiem znajdę kogoś kto mnie usidli... A tu jednak... Lucy jest wyjątkowa...  Andre zobaczył, że jeszcze coś mnie trapi. Opowiedziałem mu dalsze moje losy. Po usłyszeniu do końca mojej opowieści usiadł obok mnie i westchnął... 
- Kobiety to przebiegłe istoty. - rzekł
Miał rację, ale Lucy taka nie była. Lucy to miła i bardzo uczynna osóbka o wielkim sercu.  A ja ją skrzywdziłem i nie mogłem sobie tego wybaczyć. Może z tego powodu trudno mi spojrzeć w jej oczy, bo widzę w ich ogromny ból i cierpienie.  Andre wyrwał mnie z rozmyślań przechodząc do sedna sprawy, po co się tu spotkaliśmy.  Poprosił mnie o wspólne wykonanie nieoficjalnej misji. Zaciekawiło mnie to. Zacząłem go słuchać o wiele uważniej. Miał pomóc pewnej biednej wiosce, której nie było stać na złożenie oficjalniej misji... To smutne.  Postanowiłem mu pomóc, więc się zgodziłem. Mieszkańcy mieli problem z jakimś duchem... Nie chciało mi się w to jakoś wierzyć. Dla mnie duchy, oprócz Gwiezdnych Duchów Lucy to w inne nie wierzę. Jednak wiedziałem, że wszystko może być możliwe i wydarzyć. Od razu ruszyliśmy w kierunku tej wioski, po drodze wspominając  stare, dobre czasy przy tym śmiejąc się.  Po dotarciu na miejsce mieszkańcy przyjęli nas z uśmiechem na ustach mimo bladych bladych i przerażonych twarzy. Nie miałem serca by odmówić im. Potem dowiedziałem się, że Andre niedaloko mieszka.  Zaczęliśmy słuchać opowiadań mieszkańców jak jakaś zjawa damy zjawia się tutaj o północy i lamentuje w poszukiwaniu czegoś... Może udałoby się z nią porozmawiać? Może coś zgubiła i przez to nie może odejść z tego świata? Znalezione obrazy dla zapytania ghost lady fantasyBędziemy mieli przynajmniej jakiś punkt zaczepienia podczas tego śledztwa.  Czekaliśmy na północ, aż prawie usnęliśmy. W końcu się pojawiła, a wraz z nią mgła. Miała długą czarną suknię i tego samego koloru włosy. Poruszała się spokojnie i była zamyślona. Nie mogłem uwierzyć, że prawdziwe duchy istnieją na prawdę. A tu mam dowód tego! Lucy nie uwierzy w to jak jej opowiem! Jednak trzeba było się otrząsnąć i wziąć się za robotę... 
- Em.. Hej... - zacząłem
Duchowa dziewczyna spojrzała na mnie w milczeniu... Aż mnie ciarki przeszły! 
- Czego szukasz? Dawno już nie ma Cię na tym świecie - zaczął Andre. 
Szukała obrączki po zmarłym mężu by móc się z nim połączyć po śmierci.. To było słodkie i romantyczne wbrew pozorom.  Poprosiliśmy by opowiedziała, gdzie ostatni raz była z nim. Przyjęła naszą pomoc, co przyjęliśmy z uśmiechem ruszając do katedry. Przeszukaliśmy ją, ale nic nie znaleźliśmy.  Nagle przed nami stanął jakiś mężczyzna. 
- Czego szukacie w tym splugawionym miejscu? - spytał
Coś czułem, że będą z nim problemy. Andre wyjaśnił co robimy, a ten wybuchnął śmiechem i pokazał obrączkę. 
- Niech cierpi tak jak ja. Odrzuciła moją miłość, to ja jej nie pozwolę spotkać się z jej ukochanym. - warknął
Nie było wyjścia, musieliśmy siłą odebrać  obrączkę od niego.  Zaatakowałem go Ognistym Skrzydłem Smoka, zrobił unik, ale z drugiej strony wziął go Andre. Z dwoma Zabójcami Smoków nie miał szans.Mimo to był wytrzymały, więc walka trwała dłużej niż przewidywaliśmy, ale zdobyliśmy obrączkę. Znaleźliśmy tą damę i jej oddaliśmy zgubę. Po otrzymaniu obrączki zniknęła, a wraz z nią mgła. Wypełniliśmy nasze zadanie.  Mieszkańcy następnego dnia świętowali i dziękowali nam. Odbyła się z tej okazji spora zabawa.  Mieszkańcy dali mi ciuchy na przebranie, na głowę nałożyli pióropusz, na ramionach jakieś bransoletki mi nałożyli oraz pomalowali mi twarz. Podobało mi się to. Bawiłem się świetnie. Jednakże w pewnej chwili Andre zniknął, ale go znalazłem. Siedział pod drzewem. 
- Może zostaniesz? - spytał
- Muszę wracać - odparłem
- Wcale nie musisz. Przydałby Ci się trening. Atlas Flame mnie trenował, więc mógłbym Cię nauczyć kontroli nad piekielnymi płomieniami.
Kusząca propozycja! Może taka separacja nam z Lucy się przyda i pozwoli nam świeżo spojrzeć na nasze małżeństwo... Ale co z dziećmi?  Mam rodzinę i obowiązki wobec niej... Moje rozmyślanie przerwało pojawienie się tego samego mężczyzny. 
- Pożałujecie tego, że ze mną zadarliście. - po tej groźbie zniknął.
Po jego słowach zdecydowałem się zostać z Andre by trenować i go znaleźć w celu pokonania na dobre jego.

~Rok później~
https://i.pinimg.com/originals/98/dd/06/98dd0622a1b09b7c5684388586145c1d.jpgJuż od roku nie kontaktowałem się z Lucy, bo się bałem, że może się jej lub dzieciom coś się stać. Można powiedzieć, że lekko się zapuściłem. Miałem dłuższe włosy, które byłem w stanie związywać w kitę, ale najczęściej były rozpuszczone. Podobała mi się ta fryzura i długie włosy. Nauczyłem się posługiwać Piekielnymi Płomieniami oraz pokonaliśmy tego mężczyznę, więc nie musiałem się już obawiać o bezpieczeństwo swej rodziny.  Wróciłem do domu i spojrzałem na Lucy, która była zaskoczona moim wyglądem i była zła... Opowiedziałem jej czemu mnie nie było przez rok...




<Lucuś????>

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 1030

1 lip 2018

Od Laxusa cd. Raito

<Poprzednie opowiadanie>
Po oprowadzeniu chociaż kawałek Rai poszedłem do gildii w celu znalezienia jakieś misji. Evegreen  pogratulowała mi wreszcie odwagi, Bisclow coś tam się powyśmiewał, ale też życzył mi powodzenia. Fried płakał z niewiadomych przyczyn dla mnie, ale on zawsze był dziwny.  Wziąłem szybki prysznic,a następnie się położyłem spać. Miałem okropny sen, śniło mi się, że ktoś krzywdzi Raito, a mnie nie ma przy niej. Tak koło północy ktoś dobijał się do moich drzwi. Lekko zaskoczony, kto może być o tak późnej porze,lecz miałem okropne myśli i przeczucia... Mówiąc szczerze obawiałem się otworzyć drzwi. Po otworzeniu drzwi zastałem matkę Rai i Yoake. Matka Rai zaczęła chaotycznie opowiadać, co się stało. Jedną rzecz zrozumiałem, że Rai jest w wielkim niebezpieczeństwie, więc ruszyłem natychmiast z odsieczą. Szczerze nie zastanawiałem się jak silny może być ten demon, bo dla mnie liczyło się bezpieczeństwo Rai... Nie pozwolę jej zginąć, choćby za cenę mojego życia. Po dotarciu na miejsce, mogę rzec, że w ostatniej chwili uratowałem Rai od śmiertelnego ciosu. Spojrzałem się na nią, nie wyglądała mi na śmiertelnie ranną, ale na wyczerpaną i poturbowaną. Rozpętała się wyrównana walka,choć demon był silniejszy ode mnie. Jednakże to on był moim przeciwnikiem i nie pozwoliłem Raito się wtrącać,gdyż zaczęła wstawać. Pokryłem swoje ciało błyskawicami i zaatakowałem salwami różnych ataków. Walka była długa i nużąca. Dosyć łatwo pokonałem jego sługusów,których wysłał na mnie  samą magią błyskawic, że tak to nazwę. Po pokonaniu ich został sam demon. Powiedział mi bym sobie odpuścił, bo i tak przegram z nim walkę. Gdy miałem zamiar już zaatakować demona, zostałem zaatakowany od tyłu, ale Rai mnie ochroniła. Kazałem
Rai zaczekać, ponieważ zaatakuje w innym momencie. Spojrzała zaskoczona, ale kazałem jej użyć swej magii, a sam zaatakowałem przeciwnika piorunem, ale na nim nie zrobiło to wrażenie, a nawet się uśmiechem. Był szybki i zmierzał w kierunku Rai. Krzyknąłem by zrobiła unik, bo martwiłem się, że coś mogło mej lubej się stać. Zasłoniłem ją w ostatniej chwili i oberwałem dość mocnym atakiem. Stanąłem nieźle wkurzony i użyłem wściekłego piorunu na przeciwniku, który po tym ataku powinien polec, ale tak się nie stało. Cholerny uparciuch z niego...   Obserwowałem go i zauważyłem małą ranę, może gdybym w niego trafił to bym go pokonał? Musiałem tylko celnie wycelować podczas, gdy on ruszył na mnie... Raito krzyknęła bym się odsunął, lecz nie miałem zamiaru tego zrobić.  Użyłem Sięgającego Nieba Oszczepu Smoka Piorunów, który trafił w jego ranę... Demon padł i znikł po chwili. Uznałem to, że udało mi się go pokonać.  Ruszyłem w stronę Rai, objąłem ją ręką i zaprowadziłem do domu,  gdzie jej matka z Yoake była.  Pomogłem matce Rai w leczeniu Rai. Chociaż Porlyusica najlepiej by jej pomogła od nas, ale nigdzie jej nie mogłem znaleźć. Dziewczyna przespała dwa dni, a gdy się obudziła czułem ulgę i radość.  Pocałowałem ją i objąłem.
- Jesteś już bezpieczna, Rai... - szepnąłem
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i objęła mnie, wtulając twarz w mą klatkę piersiową. Głaskałem ją po głowie, czekając  jak sama zdecyduje kiedy mi wszystko powiedzieć. Nie chciałem jej zmuszać do niczego.... Raito wiedziała, że może na mnie liczyć. 

<Raito??? Nie uśmiercaj jej >

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 508