30 cze 2018

Od Iwo c.d: Hope

                                                     >poprzednie opowiadanie<

Widziałem że dziewczyna chce mi coś powiedzieć ale zanim wydobyła ze swoich ust jakikolwiek dźwięk podszedł do nas niespodziewanie Sting i poprosił Dziewczynę o udanie się z nim.
Nie przeszkadzając im wstałem i jak zbity pies ruszyłem w drogę powrotną do swojego domu.
Nadal widziałem ból w jej oczach, w cale nie tak miało to wszystko wyglądać.
Mam nadzieje że dziewczyna pozwoli mi wszystko wyjaśnić, może mi wybaczy ?
Odszedłem dobre parę naście metrów gdy usłyszałem przeraźliwy krzyk Hope, co jej się dzieje ?!
Zawróciłem i w błyskawicznym tempie ruszyłem biegiem z której usłyszałem krzyk.
Niestety gdy dobiegłem jedyne co ujrzałem to porwaną dziewczynę przez jakiegoś ...pff...no nawet nie wiem jak to nazwać. Zwierzę poszybowało w gorę a ja jedynie mogłem się temu przyglądać..
Muszę ją znaleźć...muszę ją odnaleźć...
Zacząłem gwizdać i z za drzew wybiegła Odala a tuż za nią Alfaar. Ogier za trzymał się przy mnie a ja zwinnie na niego wskoczyłem.
Ruszyłem galopem za tamtym dziwnym stworzeniem, jeżeli będziemy wystarczająco szybcy może uda nam się nie stracić z oczu Hope.
Koń przyspieszał z każdą chwilą coraz bardziej, omijaliśmy zwinnie każde drzewo. W pewnym momencie wyjechaliśmy na dużą i pustą przestrzeń gdzie dałem znak łydkami by Faar przyspieszył jeszcze bardziej. Czułem jak jego każdy mięsień zaczyna coraz mocniej pracować. Z każdym metrem nasza prędkość się zwiększała, z każdą sekundą doganialiśmy to dziwne zwierzę, mam nadzieję że nie będzie chciało nam przeszkodzić.
W pewnym momencie za mocno zapatrzyłem się w tego stwora i gdy Faar wybił się do skoku przez zwalony pień zachwiałem się niebezpiecznie do tyłu co spowodowało że koń stracił równowagę i o mało co nie wywalił się lądując.
- Przepraszam-poklepałem go po szyi nadal pilnując by jechał równym tempem.
Odala cała szczęśliwa z powodu tego że coś się dzieje wyprzedziła nas o parę metrów, w długich trawach dało się ujrzeć jej falujące uszy, nic więcej.
Gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazłem byłbym w swoim żywiole, uwielbiam prędkość i dreszczyk emocji...
Popatrzyłem do góry gdzie powinien znajdować się zwierz ale go nie ujrzałem, gdzie on jest ?!
Panicznie zacząłem się rozglądać a gdy zobaczyłem go po swojej lewej wymusiłem na koniu ostry zakręt prawie o sto osiemdziesiąt stopni, Faar zarył kopytami w ziemi i ślizgając się posłusznie wykonał zadanie. O mały włos się po raz kolejny nie wywaliliśmy.
"Uważaj" - odezwał się w moich myślach Alfaar
- Wiem-odpowiedziałem
"Spokojnie, nie zgubimy ich"
- A z kąt masz taką pewność ?
" W końcu jestem najszybszym koniem z wszystkich, już zapomniałeś ?"
- Nie...
" Wyczuł nas !"  Tym razem to był głos Odali " Musimy być ostrożni"
- Jak bym tego nie wiedział-odpowiadam jej
Ale po kolejnej godzinie pościgu zwierz wcale nie chciał nas atakować, doskonale zdawał sobie o nas sprawę ale nic z tym nie robił. To dobrze czy źle ?
Gdy zwierze w końcu wylądowało ja też zwolniłem, nie chciałem od razu im się pokazywać...
                                                                  ***
Mięło kolejne parę dni w których poznałem mężczyznę który opiekował się Hope. Codziennie do niej przychodziłem gdy była nie przytomna, podobno może mieć zaniki pamięci, nie będzie mnie pamiętać. Ale podobno z każdym dniem ma się jej poprawiać. Nie wiem po co to ale mężczyzna nie chce mi udzielać żadnych odpowiedzi. Kolejne dni przynoszą tylko rozczarowania bo nawet jeżeli Hope już jest przytomna wcale nie chce mnie widzieć ani choć by zamienić dwóch słów. Mężczyzna powtarza żebym uzbroił się w cierpliwość ale to za każdym razem boi gdy widzisz jak cała się spina albo przyśpiesza jej oddech na sam dźwięk mojego głosu. Ona się po prostu mnie boi...ale po prostu przeczuwa co jej zrobiłem...tego nie wiem...
Ja na prawdę chcę jej wszystko wyjaśnić, ja na prawdę coś do tej Dziewczyny czuję, nie chce by przez to co się stało mielibyśmy się przestać spotykać. Jeżeli zraniłem ją tak że juz nigdy mi nie zaufa i nie będzie chciała ze mną być jako partnerka to chce być chociaż jej przyjacielem. Wiem...będzie bolało...ale ja na to zasłużyłem.
Po raz kolejny zapukałem do drzwi ale gdy je otworzyła i mnie w nich zobaczyła kompletnie nie chciała niczego słuchać. Moje serce po raz setny rozprysło się na miliony szklanych odłamków.
Po moim policzku popłynęły łzy...łzy bólu...czemu to tak musi boleć ?
Wyszedłem na pole i stanąłem przed Odalą.
- Nie udało się...-usiadłem na trawie i zacząłem głaskać ją po łbie
Co ja mam zrobić by z nią móc porozmawiać ? By powiedzieć jej wszystko i żeby przestała się mnie bać ?
Przez chwilę główkowałem aż w końcu usiadłem pod drzewem, poczekam sobie tutaj na nią nawet jeżeli zajmie mi to kilka dni. A jak już wyjdzie to wszystko jej powiem choć bym miał użyć siły by choć na chwilę ją zatrzymać przy sobie...
Po kolejnych sześciu godzinach Hope wyszła z budynku na sam jej widok moje serce zabiło mocnej. Tym razem uda mi się !
Szybko do niej podszedłem od tyłu
- Możemy porozmawiać ?-odezwałem się na co dziewczyna się spięła i przywaliła mi nogą prosto w brzuch
Zgiąłem się w pół i upadłem na chodnik
- Zostaw mnie -mówi
- Ale ja chce z Tobą porozmawiać, czemu mnie cały czas unikasz ?-mówię z trudem
Widzę w niej niepewność....
- Nie możesz choć raz mnie wysłuchać ? Wysłuchaj co mam Ci do powiedzenia a gdy skończę sama zdecydujesz co dalej...jeżeli nie będziesz chciała mnie znać to..to to uszanuję i nie będę Ci więcej wchodził w drogę. Proszę !-mówię pośpiesznie bojąc się że zaraz mi ucieknie i moja szansa znowu przepadnie a tego bym już nie zniósł...
Dziewczyna przez chwilę na mnie patrzy analizując wszystko w myślach a ja nadal klęcząc z opuszczoną głową czekam na jej decyzję.
- Dobrze...-mówi niepewnie- Ale nic mi nie zrobisz ?
Od razu podnoszę wzrok i napotykam jej śliczne oczy wpatrujące się we mnie z obawa
- Nie, nigdy bym Cię nie skrzywdził...-szepczę- Usiądziemy tam ?-wskazuję na ławkę
Oboje podchodzimy tam i siadamy po dwóch końcach ławki daleko od siebie, zaczynam wszystko od początku. Mówię jej jak tutaj trafiłem i jak się poznaliśmy, opowiedziałem jej wszystkie nasze przygody ze szczegółami, nie omijam niczego. Opisuję wszystko aż w końcu opowiadam jej o tym przeklętym wieczorze...nie mogę powstrzymać łez...tym razem nie czekam i opowiadam jej czemu tak postąpiłem że wcale tego nie chciałem tylko to cholerne wspomnienie...
I teraz siedzę skulony patrząc nieśmiało w jej stronę, teraz okaże się czy mi wybaczy czy znienawidzi...

Hope ?

ilość słów: 1056

>przepraszam że tak musiałaś na to długo czekać :> mam nadzieję że Ci się spodoba :3<





16 cze 2018

Od Hope cd Iwo

Wybiegł... Chciało mi się płakać... Nie rozumiem czemu mnie pocałował? Chciał mnie upokorzyć? Pokazać jaka jestem naiwna? Ubrałam się i postanowiłam, że już z Iwo nie będę trenować i najlepiej będzie jak zamieszkamy osobno.  Poszukałam go i znalazłam w lesie... Płakał.. Nie wiem czemu, ale położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, a on spojrzał się na mnie... Chciałam coś powiedzieć, gdy pojawił się Sting.
- Tu jesteś. Mistrz Cię wzywa. - po tych słowach pokazał bym poszła za nim.
http://www.notodoanimacion.es/wp-content/uploads/2015/08/zbrush.jpgPosłuchałam go, wiedząc iż mistrz nie lubi czekać. Iwo podczas naszej rozmowy zniknął... Kątem oka dostrzegłam to stworzenie, które wyglądało, że nie ufa Stingowi. Nie rozumiałam czemu.... Po chwili Sting przystanął i spojrzał na mnie dziwnie... A po chwili inaczej wyglądał... Wyglądał przerażająco! Nie miał oczu, a na głowie miał cztery duże rogi, a na czole mniejszy kolec czy coś w tym rodzaju.  Posiadał skrzydła...Jednakże miał ostre zęby, które mogły za jednym zamachem mnie rozszarpać... Co to było?! Byłam okropnie przerażona, że nawet nie byłam w stanie się ruszyć czy krzyknąć. Stałam jak sparaliżowana, podczas gdy to coś się do mnie zbliżało...  Czułam jak nogi uginają się pode mną i odmawiają mi posłuszeństwa. W oczach stanęły mi łzy i czułam, że tracę przytomność... Muszę coś zrobić, https://www.wallpaperup.com/uploads/wallpapers/2013/05/09/83921/de744b3235634dc8b1cfa50efd067231.jpgmuszę.... W końcu udało mi się krzyknąć, przez co to coś rzuciło się na mnie. Na szczęście na ratunek przybył Dei i nie był sam... Obok niego pojawiło się coś w stylu lisa czy wilka o sześciu ogonach i rogach na głowie. Miało to coś dziwne znaki na ciele i o wiele bardziej znajome się wydawało niż Dei. Ostatnimi siłami widziałam biegnącego Iwo w moim kierunku i tego "wilka" jak chwyta mnie w paszcze i znika oraz krzyk Iwo, który krzyczy moje imię w rozpaczy.  
~Kilka dni później~
Obudziłam się w nieznanym sobie miejscu... Obok mojego łóżka leżał ten wilk. Nie wiedziałam, gdzie jestem i jak długo. Przypomniałam sobie, co się wydarzyło, co mnie przeraziło. Wilk zauważył iż się obudziłam i mnie polizał na powitanie. Po chwili ktoś wszedł do pokoju... 
- Witaj, jak się czujesz? - spytał mężczyzna
- Witaj, dobrze,dziękuję. Gdzie ja jestem? - spytałam
https://lh3.googleusercontent.com/-Y8mc4OZ9Akc/WyU80mDQhGI/AAAAAAAAB5c/f2WXXmApTA8gTjWXOCMrmimfsqmU3dNWwCJoC/w530-h749-n/first_frost_by_sandara-dbwo4xs.jpgOdparł, że w jego kryjówce, a w mówiąc jaśniej w jaskini tego wilka... Wilk o imieniu Nox Sidus, co znaczy Nocna Gwiazda mnie tu przyniósł i czuwał nade mną. Nieznajomy wyjaśnił, że on należał do mojej matki. Unikał odpowiedzi na pytanie skąd znał moją mamę.  Odparł jedynie, że jestem w wielkim niebezpieczeństwie i chce mnie szkolić w opanowaniu tej mojej mocy. Wyjaśnił, że napastnicy chcą mojej krwi do rytuały i łuskopióra Dreiana, którego ostatnie jajo jest mi przeznaczone... Nieznajomy przyniósł mi to jajo i poprosił bym położyła swoją dłoń na nim... Wahałam się czy mu zaufać... Jednakże ciekawość wzięła górę i zrobiłam to! Z jaja wykluł się mały lub mała Dreiana! Była cała niebieska i wyglądała słodko! Wzięłam ją na ręce, a ona na mnie się spojrzała i wtedy to się stało... Zapadłam w kilkutygodniową śpiączkę... Miałam dziwne sny, które raz były miłe i przyjemne, a niektóre były przerażające i pełne krwi oraz bólu. Były to jedyne sny jakie wracały najczęściej w moim śnie... 
<Po kilku tygodniach>
Obudziłam się pewnego ranka, ale gdzie ja byłam? Nagle do pokoju wszedł jakiś chłopak o białych włosach i masce na twarzy... Podbiegł do mnie, lecz ja odsunęłam się od niego i chłodno na niego spojrzałam.
- Czego chcesz? Kim jesteś? Wyjdź z mojego pokoju! - wrzasnęłam rzucając kilka pytań na raz
Chłopak protestował, ale jakiś starzec kazał mu wyjść i zaczął ze mną rozmawiać. Kiedy ten chłopak się pojawił wpadłam w panikę... Miałam wrażenie, że go znałam, ale czułam iż zadał mi ból czymś lub jakimś uczynkiem, więc wolałam go unikać....  Nie pamiętam za bardzo, co się działo kilka miesięcy wcześniej... Makarov mówi, że to chwilowa amnezja po śpiączce i to minie... Dobrze by było, ale do tego czasu wolę unikać tego białowłosego chłopaka. Wróciłam do swojego mieszkania, ale najpierw ostrożnie się rozejrzałam czy jestem tu bezpieczna... Nic nie wskazywało na to by ktoś tu był oprócz mnie... Ucieszyło mnie to... Spojrzałam na swój brzuch i miałam tam dziwny znak.. Makarov mówił, że to znak gildii Sabertooth, do której należę. Fajnie. Po obejrzeniu każdego pomieszczenia poczułam po chwili jak coś wyłazi z moich włosów... Był to Dreian! Jego pamiętałam doskonale! Wzięłam go na ręce i ucałowałam w pyszczek. Jak mogę go nazwać?
- Będziesz się zwać Neranea - uśmiechnęłam się.
Spodobało jej się to imię, ale po chwili usłyszałam pukanie... Przełknęłam ślinę, wystraszona tym kim może być osoba.. Powoli otworzyłam drzwi, a w nich stanął ten białowłosy chłopak... Chciałam zamknąć instynktownie drzwi ze strachu, choć nie wiem czemu się go obawiałam i jak mnie zranił on...
- Zaczekaj Hope! - krzyknął do mnie
Skąd zna moje imię? Jednakże nie otworzyłam mu drzwi, nie ufałam mu. Po chwili usłyszałam jak odchodzi... Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam jak z oczu lecą mu łzy, gdy odchodził... Widać było, że stara się to ukryć by nikt nie widział tego... Cicho zamknęłam uchylone drzwi... Spojrzałam na Nere...
- Co mi się stało? - spytałam, głaszcząc ją..

<Iwo??? Hope ma amnezję ^^ Co robiłeś po tym jak zniknąłeś gdy pojawił Sting i przed krzykiem Hope ? Oraz jak ją znalazłeś i co robiłeś gdy zniknęła?? :) >
Ilość słów: 838

Od Iwo c.d: Hope


                                                       >poprzednie opowiadanie<

Zawisłem całkowicie nad nagą dziewczyną, Hope miała rumieńce na policzkach i patrzyła mi się prosto w oczy, nie patrz się w dół Iwo...nie patrz się....
No i  popatrzyłem, moje źrenice się powiększyły, zaraz nie dam rady się kontrolować...
Dziewczyna miała na prawdę idealne ciało, tylko czy ...ja jestem na to gotowy ?
Przygryzłem wargę nadal pożerając Hope wzrokiem.
Dziewczyna oddychała coraz szybciej...
Jasny szlag, nie dam rady...
Wciągnąłem powietrze do płuc i ...
Wpiłem się zachłannie w jej słodkie malinowe usta, oddała pocałunek, na co od razu go pogłębiłem. Nasze języki walczyły o dominację, niestety poczułem jej drobne rączki jak wplątują się w moją czuprynę i zaczynają bawić się moimi włosami.
Jęknąłem jej prosto w usta na co się uśmiechnęła zwycięsko nie chcąc być jej dłużny zacząłem błądzić swoimi dłońmi po całym jej ciele.
Popatrzyłem jej w oczy by sprawdzić czy na pewno chce, ale nic nie zobaczyłem oprócz pożądania.
Posłałem w jej stronę cwaniacki uśmieszek i zacząłem całować ją najpierw po szyi przy okazji przygryzając jego płatek na co dziewczyna wydała z siebie jęk, uśmiechnąłem się do siebie zadowolony. Sam ledwie co panowałem nad sobą, ta dziewczyna na prawdę na mnie źle działa.
Wszystko było by dobrze gdyby nie to że przed moimi oczami stanęła Shiju....
Zamarłem, zamknąłem oczy starając się opanować targające mną emocje, nie chce z nów przeżywać tego co wcześniej. Ne chce wspominać Jej...
Otworzyłem oczy ale zamiast Hope zobaczyłem Shiju...
Patrzyła na mnie uważnie a ja patrzyłem na nią skamieniały...
- Ja...przepraszam-i z tymi słowami szybko wstałem chwytając po drodze swoje spodnie i wbiegłem do salonu, gdy szybko ubrałem na siebie swoje ciuchy jak poparzony uciekłem z mieszkania.
Wcale nie chciałem żeby to tak się skończyło, teraz Hope uzna mnie za idiotę a co gorsza jeszcze nie będzie chciała mnie znać ?
Ja na prawdę coś do niej czuję, ale...
Wbiegłem do lasu i po jakiś dziesięciu minutach upadłem na kolana chwytając się rozpaczliwie za głowę. Nie chcę tego widzieć...nie chce jej widzieć...chce o tym zapomnieć...zapomnieć...

Wspomnienie z przed trzech lat:
- Shiju !-wolałem ale dziewczyny nigdzie nie było
Gdzie ona się podziała ? Przecież dobrze wie że o tej porze nie można już opuszczać obozowiska, mój Dziadek zawszę to powtarzał. 
Jest wiele niebezpiecznych zwierząt które mogą zaatakować nas z zaskoczenia...
- Shiju ! Shi ! -wołałem Dziewczynę ale cały czas odpowiadała mi cisza, złamaliśmy zasadę mojego dziadka  opuściliśmy obozowisko by mieć trochę prywatności...
Ale Dziewczyna miała oddalić się ode mnie tylko na chwilę a jej nie ma od dłuższego czasu, zaczynam na prawdę się zastanawiać czy aby na pewno nic jej nie jest. 
- IWO !-zawołała mnie
- Shi ?!-odpowiedziałem jej wołaniem 
- Iwo tutaj !-jej głos był przepełniony paniką 
Moje serce w jednej chwili zaczęło mocniej bić, dziewczynę nie łatwo przestraszyć...
Ruszyłem biegiem w stronę z kąt usłyszałem rozpaczliwe wołanie. 
Wypadłem z za wydm  i zobaczyłem zalaną łzami Shi, przed nią stała pustynna puma, pobladłem. Nie mam przy sobie nawet zwykłego sztyletu...
- Stój spokojnie....-poleciłem myśląc rozpaczliwie co robić 
Nie mam nic przy sobie by choć by zacząć się bronić a Puma jest na prawdę drażliwym zwierzęciem. Jeden ruch który jej się nie spodoba i cię atakuję. 
- I-iwo...-stała cała drżąc, doskonale wiedziała jakie to ryzyko
Myśl...myśl...
- Idę...-powiedziałem i spokojnie zacząłem iść w stronę pumy, niech się mną zajmie..w tedy Shi będzie miała czas na ucieczkę. 
Zwierze odwróciło łeb w moją stronę i z lśniącymi złowieszczo oczami przyglądało się to mi to Shi. 
Weź mnie...weź mnie...
Puma wydała ostrzegawcze warknięcie ale ja nadal przybliżałem się do nich, niech pomyśli że to ja chce ją zaatakować. 
Ale gdy wszystkie mięśnie w jej ciele się spięły do skoku zrozumiałem że zaatakuje dziewczynę, ruszyłem biegiem, muszę być pierwszy. 
Niestety zwierzę dobiegło zwinnie do przerażonej dziewczyny i przewróciło ją na ziemię. 
Po sekundzie własnoręcznie rzuciłem się na nią ale ta tylko machnęła łapą i odrzuciło mnie do tyłu. 
Wiecie jakie to jest uczucie widzieć śmierć swojej ukochanej osoby na własnych oczach ale nie możesz nic zrobić ? 
Nie ? 
Ja wiem, widziałem jak ją zabija a ja z powodu rozciętych pleców nie miałem siły się ruszyć, mogłem tylko leżeć i patrzeć jak to zwierze zabija mnie razem z nią....
Ona prze mnie nie żyje... gdybym w tedy nie namówił jej do nocnego spaceru, by żyła

Teraźniejszość:

Siedziałem oparty o drzewo i chowałem twarz w dłoniach, kim ja jestem jak nawet nie potrafię poradzić sobie ze sobą ? A teraz gdy poczułem coś do Hope zniszczyłem to pozostawiając ją samą...
Pewnie mnie znienawidzi...
Po moich policzkach płynęły łzy, nawet nie czułem zimna...
W pewnym momencie po czułem czyjąś ciepłą dłoń na moim ramieniu, podniosłem wzrok i zobaczyłem Hope...

Hope ?

                                                              Ilość słów: 771

> Tylko mnie nie zabij :> Mam nadzieję że Hope jednak się nie zezłości...<

13 cze 2018

Od Hope CD Iwo

Jego słowa mnie zaskoczyły.... Mieliśmy zamieszkać razem pod jednym dachem?! Na samą myśl zarumieniłam się i zakryłam twarz dłońmi by nie widział tego.. Miał rację, że nie dam rady sama... Spojrzałam się na niego i rzekłam...
- U mnie...  - odparłam cichutko
Chłopak się uśmiechnął na me słowa i następnego dnia już byliśmy u mnie z jego rzeczami. Zastanowiłam się, gdzie je ulokować..  Nie może spać na kanapie... Mam duże łóżko.... Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy. Nie miałam pomysłu, gdzie go położyć, by miał gdzie spać. Wzięłam głęboki wdech i .... nic... Milczałam..
- Chcesz... coś.. do...picia? - spytałam jąkając się
Chłopak poprosił o herbatę, więc udałam się do kuchni i zaparzyłam mu jej. Potem mu ją podałam. Pomogłam mu się rozpakować i urządzić jakoś w mym mieszkaniu. Spojrzałam się na niego niepewnie i w końcu wzięłam się za odwagę, i powiedziałam... 
- Nie wyśpisz się na kanapie, ale ... - przełknęłam ślinę i kontynuowałam - możesz spać w łóżku.. Jest duże, pomieścimy się... 
Iwo był zaskoczony i miał rumieńce na twarzy, a przez to wyglądał jak dojrzały burak do schrupania. Po kilku minutach otrząsnął się i zaczął protestować, ale widząc mą minę przystał na to. Sama byłam skrępowana, ale wiedziałam, że nie wyśpi się na kanapie. Pomógł mi przygotować łóżko, a potem udaliśmy się na trening.  Po kilku godzinach treningu Iwo odezwał się:
 - Pokaż co umiesz... - rzekł...
Przełknęłam ślinę i skupiłam się..
- Taniec Niebiańskiego Boga - po chwili stworzyły się wokół mojej dłoni dwa strumienie ciemnego wiatru, a następnie wysłałam je w postaci wirującej spirali w kierunku celu, czyli w kierunku Iwo wysyłając mój atak na  bardzo daleką odległość...
Byłam zachwycona tym wynikiem i tym, że opanowałam atak Taniec Niebiańskiego Boga.. Skakałam z radości, aż się Iwo śmiał...  Pierwszy raz słyszę jak się śmiał. Ucieszyło mnie to, że widzę go szczęśliwego... To jego zasługa, że tyle udało mi się osiągnąć. Jego cierpliwość i wyrozumiałość bardzo mi pomogły... Nie zastanawiając się długo, rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam. Oczywiście, że pocałowałam go w policzek. Chłopak zaniemówił i zarumienił... http://orig05.deviantart.net/2951/f/2013/227/2/c/garden_by_iriserelar-d6i9bv7.jpgZachichotałam na ten widok i złapałam go za dłoń oraz pociągnęłam do biegu... Chciałam mu coś pokazać.. Zatrzymałam się i  podeszłam bliżej Iwo...  I zasłoniłam mu oczy.. Ostrożnie go prowadziłam, aż odsłoniłam mu je. Wokół nas rosły najróżniejsze kwiaty, drzewa z różnymi kolorami liści.... Zaśmiałam się i schowałam mu się... Iwo nawoływał mnie i szukał, aż mnie znalazł. Potem zaczął mnie gonić, a ja mu uciekałam przy tym śmiejąc się...  Jednakże Iwo złapałam mnie i położyliśmy się na trawie wpatrzeni w niebo.... Rozpoznawaliśmy kształty chmur lub zabawiliśmy się w zabawę, która polegała, że on mówił wyraz na jakąś literę alfabetu, a ja musiałam wymyślić wyraz na literę końcową jego wyrazu.... Zabawnie było, ale powinniśmy wracać... Nagle coś usłyszałam...
- Słyszałeś? - spytałam lekko zaniepokojona
Iwo kazał mi zostać i nie ruszać się. Natomiast on poszedł sprawdzić, co to było. Byłam zaniepokojona, kiedy tak długo nie wracał.... Bałam się o niego i tylko Odala powstrzymywała mnie przed pójściem poszukania go...  Nie mogłam wytrzymać i udało mi się wyrwać Odali by poszukać Iwo... Nawoływałam go, ale nikt mi nie odpowiadał...  Wystraszyłam się, bo do głowy zaczęły mi przychodzić okropne myśli. Coraz większy strach przeszywał moje ciało, gdy nie mogłam odnaleźć Iwo... Po kilku minutach odnalazłam go, ale lekko rannego... Podbiegłam do niego i użyłam magii leczenia, a rana po chwili zniknęła... Nagle poczułam jego dłoń na swoim policzku... Spojrzałam w jego piękne oczy i zatopiłam się w ich kolorze... Po chwili doszłam do siebie i pomogłam wstać Iwo. Uspokoił mnie, że jest w stanie na własnych nogach dojść.. Jednakże szłam obok niego, aż do domu.... Iwo poszedł do pokoju, a ja wykończona po dzisiejszych wydarzeniach postanowiłam się wykąpać. Szczerze zapomniałam zamknąć drzwi i wziąć ręcznik, co mi się rzadko zdarza, bo nie byłam przyzwyczajona, że ktoś w domu może być... Gdy wyszłam z wanny i udałam się do pokoju wpadłam na Iwo, który był w ręczniku, ale z wrażenie opuścił go... Oboje byliśmy nadzy, ale na kilka minut o tym zapomnieliśmy, gdy staliśmy jak wryci... Po raz pierwszy widzę Iwo bez maski na twarzy no i nagiego....  Muszę przyznać, że był przystojny, ale to wiedziałam od dawna.. Po kilku minutach zdaliśmy sprawę sobie, że jesteśmy nadzy i zarumienieni..  Chciałam jakoś ominąć Iwo lub zasłonić się, ale skutek był odwrotny od zamierzonego.  Poślizgnęłam się, a Iwo instynktownie mnie złapał w pasie, ale moje ciało było nadal mokre i trochę śliskie od żelu pod prysznic i jego dłoń zjechała na mój pośladek, co wywołało u Iwo mocniejszy rumieniec, zresztą u mnie też, a po chwili wylądowaliśmy na łóżku.... W dość dwuznacznej pozycji, w sensie.. Ja leżałam pod nim, a on nade mną i pomiędzy moimi nogami. Poczułam jego męskość między moimi pośladkami, co wywołało u mnie rumieniec na twarzy... Może i zabrzmi to nieprzyzwoicie, ale chciałabym by to trochę dłużej lub do czegoś więcej doszło... Już dłużej nie mogę siebie i swym uczuć oszukiwać... Zakochałam się w nim... Spojrzałam się w jego oczy, a on  mnie pocałował! Byłam szczęśliwa i odwzajemniłam pocałunek... Na prawdę chciałam więcej, o wiele więcej niż tylko pocałunek...  Chciałabym by Iwo zrozumiałam moje spojrzenie i pragnął tego samego, co ja.. Ale czy nie wyśmieje mnie? Chyba warto zaryzykować .... dla niego i samej siebie by upewnić na czym stoję i w końcu posłuchać głosu serca, które pragnęło jego.... 

<Iwo??? Mam nadzieję, że się podoba ^^ Hope liczy na więcej :P Daję Ci wolną rękę na dalszy ciąg tej intymnej sytuacji ;)>
Ilość słów: 891

Od Iwo c.d: Hope

                                                           poprzednie opowiadanie


Ruszyłem na spotkanie z dziewczyną, po wczorajszym jej wybryku mam nadzieje że nigdzie już nie poszła sama, na prawdę się naraziła na niebezpieczeństwo za które mogła przypłacić życiem.
Weszłem po schodach do góry a potem zapukałem do jej drzwi, odpowiedziała mi cisza...
Co do cholery ?
Na cisnąłem klamkę a drzwi mi ustąpiły...
Powoli wszedłem i co od razu zobaczyłem ? Hope...
Dziewczyna leżała nieprzytomnie na podłodze w kałuży krwi.
No jasny szlag by to !
Przykucnąłem przy niej i szybko wziąłem na ręce, ona nie może umrzeć...ona tylko straciła przytomność z powodu zbyt dużej iloci wylanej krwi.
Po drodze zwędziłem z szafki bandaże i inne leki następnie delikatnie położyłem dziewczynę na łóżku. Następnie opatrzyłem ranę która była na szczęście nie taka głęboka, inaczej Hope już by nie żyła.
Zdjąłem z niej jej wszystkie ubrania oprócz bielizny i dolnych partii garderoby, zacząłem obmywać ranę, za każdym razem gdy dotykałem jej głatkiej skóry swoimi palcami przechodziły mnie dziwne dreszcze. O nie, Iwo nie...
- Czemu ja zawszę muszę Cię znajdywać w takim stanie ?-pytam sam siebie- Ciekawe kto Cię tak urządził...dorwę i nogi z dupy powyrywam...
Dziewczyna musiała się wybudzać ponieważ zaczęła coś mamrotać
- Hope ? Hope popatrz na mnie-chwyciłem jej delikatną twarz w swoje dłonie i skierowałem jej głowę w moją stronę, otworzyła powoli oczy i od razu utkwiła we mnie ślepka.
- Iwo...?-zapytała cichutko
- Tak, tak to ja-posłałem jej delikatny uśmiech i z ociąganiem wróciłem do wcześniej wykonywanego zadania
- Boli-wymruczała
- Zaraz dam ci coś przeciw bólowego, albo sama postaraj się wydobrzeć-popatrzyłem na nią była na prawdę słabiutka- Musisz na chwilę usiąść
Chwyciłem ją w pasie i delikatnie pomogłem, ale gdy jej twarz przybliżyła się do mojej uświadomiłem sobie jak my wyglądamy, ja trzymający ją w pasie i ona prawie naga.
Szybko wyrzuciłem te myśli z głowy i jak by nigdy nic zacząłem bandażować jej ranę.
Dziewczyna co chwila wymykała mi się z rąk
- Chwyć się za moją szyję-powiedziałem na chwilę przerywając czynność by zerknąć w jej oczy, Hope od razu się za rumieniła ale posłusznie zarzuciła mi swoje ręce tym samym oplatając mój kark, ja nie mogąc się po wstrzymać bardzo wolno przystąpiłem do zawijania dziewczyny co chwila "przez przypadek" muskałem jej gołą skórę.
Gdy w końcu skończyłem i położyłem Hope w łóżku usiadłem na krześle i oparłem dłonie o kolana
- Kto Ci to zrobił ?
Dziewczyna zerknęła na mnie i zaczęła się zastanawiać, w końcu się odezwała
- Myślę że to są Ci sami co ten facet...
- Jak to Ci sami ? W liczbie mnogiej ?-przeraziłem się
- Tak, było ich kilku, dokładnie nie pamiętam ilu ale trzech na pewno-zadumała się
Muszę coś zrobić, Hope nie jest już tutaj bezpieczna. A ja nie mam zamiaru codziennie się zastanawiać czy aby na pewno jest jeszcze w jednym kawałku...
- Zabieram Cię do siebie-mówię stanowczo
- C-co ?!
- Przeprowadzasz się do mnie-tłumaczę- Albo ja do Ciebie
- A-ale...dam sobie radę !-dziewczyna opowiedziała mi wszystko z tamtego zdarzenia, nawet to że się przemieniła. Chciała mnie przekonać że da sobie radę, ale zdawałem sobie sprawę że nawet jeżeli ma w sobie taką moc musi nauczyć się nią posługiwać a do tego nawet dobrze nie opanowała starych. Jej ciało jest jeszcze słabe by pomieścić tak dużą moc więc przy każdej przemianie będzie traciła przytomność a w tedy napastnicy mają wolną rękę, o nie, na to nie pozwolę.
- Wybieraj, Ty u mnie czy ja u ciebie ? Będę spał na kanapie albo tutaj albo u siebie...-zaproponowałem- I nie mów Nie bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzisz....

Hope ?

                                                           Ilość słów: 593
>mam nadzieje że się podoba :D <






12 cze 2018

Od Lucy CD Natsu

Zdradził mnie... Natsu mnie zdradził... Stałam z małym Kagehirą na rękach, a obok w łóżeczku leżał Liddan. Patrzyłam na mojego męża z ogromnym zaskoczeniem i poczułam, jak łamie mi się serce, a wraz z tym, czułam łzy. Przytuliłam do siebie naszego synka, odsuwając się od Natsu. Nie mogłam po prostu uwierzyć. Aż tak było ze mną źle? Byłam złą żoną? Za mało dawałam mu uwagi? Po chwili zalałam się łzami, idąc do sypialni, gdzie usiadłam na łóżku, wtulając w siebie malutkiego Kage. Chłopczyk wydał z siebie "Eee", a ja pogłaskałam go po głowie, nadal płacząc. Liddan na szczęście spał, a on tak szybko się nie budził.-Kagehira, myślisz, że masz złą mamę?-zapytałam maluszka.
Chłopak pociągnął mnie za kosmyk włosów i przytulił się do mnie. Zaczęłam jeszcze mocniej płakać, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam i w to, co się stało. Kim ona była i dlaczego nam to zrobiła...? Byliśmy przecież szczęśliwą rodziną, a przez tą szmatę, wszystko się zepsuło. Wiedziałam, że teraz nie będę mogła tak łatwo spojrzeć w oczy dla mojego męża, ale będę próbowała mu wybaczyć. Przecież tak mocno go kocham, a przez to, co zrobił, stracił moje zaufanie. Zauważyłam, jak Natsu staje w progu i patrzy na mnie z widocznym smutkiem w oczach. Odwróciłam od niego wzrok, czując wzmagające się w moich oczach łzy.
-Wyjdź. Nie mów do mnie nawet najmniejszego słowa.-powiedziałam.
Posadziłam Kagehirę na łóżku, po czym rzuciłam w Natsu poduszką i kocem. Sama zabrałam śpiącego Liddana i go również położyłam na łóżku. Spojrzałam na Natsu.
-Śpisz na kanapie. Wyjdź.
Wypchnęłam go z sypialni i zatrzasnęłam przed jego nosem drzwi. Potem się po nich osunęłam, zalewając się łzami. Widziałam przez szklane spojrzenie, jak malutki Kage też zaczyna płakać. Nie. Nie. Nie płacz. Wstałam i wzięłam małego blondyna na ręce. Zaczęłam go uspokajać i śpiewać kołysankę. Kiedy już usnął, ułożyłam ich na poduszce i okryłam pościelą, aby było im ciepło i aby nie zachorowały. Wiedziałam, że nie usnę. Wiedziałam, że będę myśleć o tym, co oni robili. Cholerna szmata... Spojrzałam na spokojne buźki naszych dzieci i musiałam przestać... Przestać myśleć o tamtym. Dla nich. Dla moich małych słodziaków... Pogładziłam policzki maluszków i westchnęłam. Zaufaj mu... Przecież go kochasz... On nie zrobił tego świadomie... Lucy... Ogarnij się....
---
Kilka tygodni później, nasze relacje z Natsu nieco się ociepliły. Oczywiście, nadal byłam na niego zła, ale pozwoliłam mu wrócić do łóżka. Pisnęłam, kiedy poczułam, jak Liddan szarpie mnie za ucho, a potem Kagehira za moje włosy.
-Ej! Chłopcy! Nie ładnie!-powiedziałam, a maluszki spojrzały na mnie ze łzami w oczach.
Westchnęłam, po czym posadziłam ich na dywanie, dając im zabawki. Od razu się nimi zajęli z uśmiechem, czasami śmiejąc się bez opamiętania. Usiadłam na sofie, a obok mnie zasiadł Natsu, obejmując mnie ramieniem. Wzięłam głęboki wdech, po czym położyłam głowę na jego torsie. Był tak ciepły... I był mój. Tylko mój. Spojrzałam na pierścionek zaręczynowy oraz obrączkę, a potem położyłam dłoń na sercu.
-Natsu... Nigdy więcej nie idziesz na misje, gdzie masz chronić jakieś flądry...-powiedziałam, a on złapał moją rękę.
-Obiecuję.-szepnął i pocałował mnie w czubek głowy.
Pod wieczór, kiedy maluchy już zapewne na dobre usnęły, byłam pod prysznicem, aby zmyć siebie spięcie oraz nerwy z dzisiejszego dnia. Wzięłam głęboki wdech, po czym wyszłam w ręczniku z łazienki. Wkradłam się cicho do sypialni, a tam widziałam robiącego coś ze swoim ogniem Natsu. Wskoczyłam na niego, kładąc dłonie na jego policzkach, a chłopak pochwycił lekko moje palce, uśmiechając się, podobnie jak i ja. Nachyliłam się do niego.
-Zapomnisz już na zawsze o tamtym co się stało... Będę teraz tylko ja i nasza rodzina...-szepnęłam i ucałowałam go w usta.
Czekała nas upojna noc, bo dobrze obaj wiedzieliśmy, że Kagehira i Liddan nie budzili się w nocy. Tylko i wyłącznie nad ranem dawali się nam we znaki...
<następne opowiadanie>

<Natsu?>
Ilość słów: 624

11 cze 2018

Od Hope cd Iwo

Iwo dziwnie się na mnie patrzył podczas tych odwiedzin, ale udawałam iż aż tak bardzo tego nie widzę. Ucieszyłam się, że zgodził się mi pomóc... Miałam u niego ogromny dług wdzięczności, postanowiłam udać się do lasu i tam większość dnia spędziłam na rozmyślaniach, więc iż to było głupie, gdyż mogłam zostać zaatakowana przez tych ludzi znowu, ale jakoś nie miałam głowy by o tym myśleć.. Dziwnie się czułam przy Iwo, nie w złym znaczeniu tego słowa... Przy Iwo czułam się bezpieczna i spokojna, a przede wszystkim aż tak się nie bałam.. Jednakże nie dopuszczałam do siebie myśli, że Iwo może mi się podobać, a może nie chciałam o tym myśleć i przyznać racji swym uczuciom?  Spojrzałam się w niebo i obserwowałam jak chmury w żółwim tempie się przemieszczają... Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...  Śniło mi się coś okropnego, obudziłam się z krzykiem, a po chwili Iwo się zjawił... Jak to? Przecież byłam w lesie, prawda? Dopiero teraz się rozejrzałam i byłam w jego mieszkaniu... Byłam lekko zdezorientowana tą sytuacją.
- Gdzie ja jestem? - spytałam nie patrząc na Iwo
- W moim mieszkaniu. - odparł krótko siadając obok mnie..
- Jak się tu znalazłam?
- Poszedłem na spacer i cię znalazłem. Wystraszyłem się, że coś ci się stało, więc wziąłem cię do siebie...
Spojrzałam na niego zaskoczona... Teraz zrozumiałam,  że Iwo w stosunku do mnie był bardzo opiekuńczy...  Wyjaśniłam, że przysnęło się mi tylko... Iwo zaczął mi tłumaczył, że w obecnej sytuacji nie powinnam tak robić, bo może mi się coś stać.. Podczas tych wykładów podeszła do mnie Odala, którą z ochotą pogłaskałam. Obiecałam Iwo, że będę ostrożniejsza w mych działaniach i postaram się zachować czujność we wszystkich miejscach... Iwo odetchnął i odprowadził mnie do domu... Umówiliśmy się, że jutro koło dwunastej się spotkamy. Po tym jak Iwo odszedł rzuciłam się na łóżko, cała czerwona! Dlaczego aż tak mocno się zarumieniłam, gdy Iwo usiadł obok mnie?! Muszę się opanować i wziąć kilka głębokich wdechów... Nagle przede mną pojawiło się "to" stworzenie...
- Muszę Cię w końcu jakoś nazwać mały - rzekłam głaszcząc go.
Chwilę się zastanowiłam jakie imię by mu pasowało i oddałoby to majestatyczność i inność.  Dren? Nie pasuje...
- Wiem! Noctem Spiritu Dei, co znaczy Duch Nocy
Noctem był zachwycony swym imieniem, gdyż zaskrzeczał z zadowolenia. Uśmiechnęłam się i położyłam się obok Dei i usnęłam. Obudziłam się dość wcześniej i postanowiłam się przejść zanim spotkam się z Iwo... Udałam się najpierw do gildii, gdzie sprawdziłam czy nie ma dla mnie jakiegoś ogłoszenie, ale nic nie widziałam, więc udałam się do swojego ulubionego miejsca, gdzie usiadłam na trawie i wdychałam świeże powietrze i pozwoliłam się pochłonąć swym myślom.  Nie wiem ile tak trwałam, ale z tego transu wyrwał mnie hałas... Wystraszyłam się... Natychmiast wstałam i pobiegłam do domu..."Jestem tchórzem!" pomyślałam płacząc i zamykając drzwi... Usiadłam w kącie i płakałam... Nawet nie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i okno....  Kiedy się zorientowałam było już za późno... Byłam otoczona i nie miałam jak uciec... Byłam przerażona...
https://lh3.googleusercontent.com/-Tem8iW73XKo/Wx64RJVPkyI/AAAAAAAAB4I/p7i4El-rgD0e3wnlTiRIw0W_2X0ExlTkQCJoC/w530-h265-n/elivertalx_silver__red_zirconia_and_garnets_by_lunarieen-dc4cf80.jpghttps://lh3.googleusercontent.com/-mxgjREV0Bx8/Wx64MMJ2t-I/AAAAAAAAB3o/-23D9XVBDe4bcRtEBxQTH9MpVk6Mw8aMQCJoC/w530-h530-n/ahgnar_draco____silver__purple_zirconia__amethyst__by_lunarieen-dbl95ph.jpg- Pójdziesz z nami po dobroci czy wolisz po sile? Jednakże ostrzegam, że nie będzie delikatni i może Ci się stać krzywda.. - ostrzegł mnie jeden z zabójców...
https://pm1.narvii.com/6779/a42c11f34556ebbb6c6106a51c2c8957bad8d84cv2_hq.jpgCzego oni ode mnie chcieli? Kto ich nasłał na mnie? Mężczyźni zbliżali się do mnie, jednak ja próbowałam uciec, lecz mnie złapali.... Szarpałam się, próbowałam krzyczeć, ale nic... Nagle mój naszyjnik i bransoletka, a mężczyźni się cofnęli...  Mój wygląd zaczął się zmieniać, dostałam nawet skrzydła. Moje włosy były innego koloru... Były fioletowo-niebieskie, a oczy złote.... Miałam długą, kolorową suknię.  Coś powiedziałam i to coś odepchnęło mężczyzn, a ja po chwili wróciłam do dawnego wyglądu, ale zemdlałam z gorączką... Nie zwróciłam uwagi, że mężczyzna ciął mnie w bok....




<Iwo?????>

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 610

9 cze 2018

Od Natsu cd. Lucy

Nasze dzieci... One są takie śliczne.. Liddan i Kagehira są wspaniali i mają cudny zapach. Nie mogłem się napatrzyć na nie. Byli oni tacy uroczy... Spojrzałem na moją żonę, która spojrzała się na mnie z uśmiechem. Dopiero za tydzień będą mogli wrócić do domu...  Postanowiłem do tego czasu wszystko na ich przybycie przyszykować... Byłem okropnie podekscytowany i nie mogłem się doczekać kiedy wrócą i minie ten tydzień.   Cały czas ich odwiedzałem i opowiadałem bajki, ale nie raz Lucuś musiała mi zatykać usta, gdyż niektóre bajki były nieprzyzwoite i brutalne. Po tygodniu wszyscy byliśmy w domu i tam zaczęła się jazda! Liddan i Kagehira na przemian płakali i budzili się i tak co noc i dzień...   Którejś nocy z rzędu wziąłem Kagehirę na ręce i go uspokajałem. Uśmiechałem się przy tym i nuciłem coś mu... Lucuś natomiast miała Liddana na rękach i również mu coś nuciła...  Po uśnięciu chłopców wróciliśmy spać.... Następnego dnia odwiedził nas mistrz z gratulacjami, a po nim nasi przyjaciele, najdłużej zostali Erza, Gray, Levy, Wendy, Laxus i Gajeel. Gajeel jak zwykle nabijał się, że jestem pod pantoflem Lucy, ale nie dałem mu się sprowokować.. Dzieci mogłyby się wystraszyć tego, a na to nie chcę pozwolić...  Za bardzo je kocham by płakały z mego powodu.... Wieczorem mieliśmy chwilę oddechu, ale nie za długo, bo nasze dzieci się obudziły i mieliśmy znowu pełne ręce roboty aż do 23 w nocy.  Następne dnia udałem się do gildii by sprawdzić jak się mają sprawy w gildii, w końcu musiałem zarabiać dla naszej rodziny...  Znalazłem jakieś drobne zlecenie, które przyjąłem... Dotyczyło ono ochrony jakieś ważnej dziewczyny, chyba księżniczki lub córki kogoś ważnego.. Lucy nie za bardzo była tym zachwycona, ale nie robiła z tego afery. Pożegnałem się z rodziną, a Gildarts https://img00.deviantart.net/d886/i/2015/332/7/4/natsu_1920s_au_by_giupear-d9iak3t.pngoraz Laxus obiecali zaopiekować się mą rodziną, więc ruszyłem na misje.  Postanowiłem jak najszybciej ją wykonać i wracać do swej ukochanej oraz dzieci.  Po dotarciu na miejsce kazano mi ubrać garnitur, co prawda protestowałem, ale w końcu się zgodziłem na to i ubrałem się w ten głupi garnitur jaki mi przyszykowali. Niechętnie wyszedłem tak i czekałem na osobę, którą https://lh3.googleusercontent.com/-xFHuQlsSUmM/WxviaPW_y_I/AAAAAAAAB2o/IanZGrUd-jw3twNptOYINyqNhBqCaCBMgCJoC/w530-h749-n/_rwby__cinder_fall_by_aikiyun-d7gsk84.png.jpgmiałem ochraniać.  Po chwili pojawiła się dziewczyna, którą miałem ochraniać.... Muszę przyznać, że była piękna i to bardzo...   Miała długie, czarne włosy... Jej oczy były brązowe lub brudno pomarańczowe. Miała na sobie długą, czarną suknie i dość mało błyskotek. Po chwili pojawił się jej ojciec i wytłumaczył wszystko, co mam robić. Okazało się, że dwa lub trzy dni spędzę, bo gdzieś tak odbędą się jej urodziny, a jej ojca nie będzie.  Westchnąłem cicho i na, co ja się pisałem? I jeszcze ona na mnie się dziwnie patrzy i trzepoczę tymi rzęsami... Śmiesznie tak wygląda, aż się powstrzymywałem od wybuchnięcia śmiechem.  Jej ojciec pożegnał się i udał się na jakieś spotkanie. Zostaliśmy sami, a dziewczyna niebezpiecznie się do mnie zbliżyła.  Zaczęła mnie podrywać, ale ją zignorowałem, co ją oburzyło.  Chyba nie mogła się pogodzić, że ktoś nie daję się jej urokowi... Próbowała chyba każdej metody na to bym zwrócił na nią uwagę, ale nic nie działało.  Pierwszy dzień minął nam spokojnie, ale już drugi to był już irytujący... Przygotowania do imprezy dzień wcześniej, nie mogłem tego pojąć... Kto normalny szykuje dzień wcześniej jedzenie, wystrój - no może być - i inne rzeczy. Aż mi się w głowie kręciło od jej poleceń i rozkazów.  W końcu wszedłem na dach i walnąłem się.... Jeszcze tylko jutro powtarzałem sobie w myślach by jakoś przetrwać ten i jutrzejszy dzień.  Ta dziewczyna była irytująca, ale moja misja polegała na ochronie jej i spełnianiu jej zachcianek. Niektóre misje są dziwne i to bardzo....  Jednak trzeba było jakoś zarabiać, więc starałem się nie narzekać. Pod koniec dnia dziewczyna od nowa spróbowała swych zalotów, ale je odrzuciłem, znowu.  W końcu oznajmiłem jej, że mam żonę i dzieci, więc nic co sobie wyobrażała nie ziści się, ale odparła, że możemy mieć romans..  Jedynie zaśmiałem się na jej słowa i odszedłem od niej.  Dzień się skończył, a jutrzejszy nie zapowiadał się najlepiej, ale dla mej rodziny zniosę go.  Zasnąłem dość szybko....  Impreza zaczęła się dość szybko i jak na każdej imprezie alkohol się przelewał beczkami. Karen poczęstowała mnie jakimś alkoholem, mówiąc szczerze przyjąłem to, nie spodziewając się, że mogła mi czegoś dosypać... Po chwili widziałem lekko rozmyty obraz i dałem się poprowadzić, gdzieś Karen... Potem pamiętam łóżko i dotyk...  Obudziłem się z samego rana z bolącą głową i nagi... Obok mnie leżała naga Karen... Zrobiliśmy to?! Niemożliwe! Szczerze nie pamiętam, co się działo wczoraj.... Po chwili obudziła się Karen z uśmiechem...
- Jesteś boski w łóżku - powiedziała, dając mi buziaka w policzek.
Byłem tak zszokowany sytuacją, że nie byłem w stanie zareagować na to. Zostałem sam w pokoju i dobrze... Ubrałem się szybko i postanowiłem sprawdzić, co się działo wczorajszego wieczoru i może dojdę do tego jak to się stało, że wylądowałem w łóżku z Karen i to robiliśmy... Jednak nic nie widziałem, oprócz tego, że piłem i potem Karen dała mi do spróbowania czegoś mocniejszego ....  Czyżby dodała czegoś? Nie miałem dowodów na to, więc lipa..... Karen uśmiechała się tylko, widząc moje próżne starania... Jej ojciec się zjawił i moja misja się skończyła... Musiałem wracać i jakoś wytłumaczyć to wszystko Lucy... Oby mi uwierzyła...  Ze spuszczoną głową ruszyłem z powrotem do domu... Przez całą drogę się zastanawiałem jak powiem Lucy prawdę. Musiałem jej powiedzieć prawdę, nie lubiłem jej okłamywać.  Po dotarciu opowiedziałem jej wszystko, co pamiętałem i nic nie ominąłem... Czekałem na jej reakcję... Byłem bardzo skruszony i zawstydzony, że dałem się tak podejść ...

<Lucuś?? Uwierzysz Natsu czy jednak nie?>
<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 913

Od Iwo c.d: Hope

                                                       <poprzednie opowiadanie>

Miksowałem właśnie owoce na drobne kawałki gdy usłyszałem ciche pukanie do drzwi, zdziwiony że ktoś o tej porze zaszedł do mnie wyłączyłem sprawnie urządzenie i ruszyłem do drzwi. Wilczyca cała radosna skakała już na drzwi wydając pomruki zadowolenia.
Otworzyłem drzwi a przede mną wyrosła Hope.
- Już się stęskniłaś ?-zażartowałem wpuszczając dziewczynę do środka
Kątem oka zobaczyłem że jest cała spięta i tak jak by nie wiedziała czy aby na pewno chce tu być...
Zaciekawiony podszedłem do wcześniej wspomnianego robota kuchennego i włączyłem go ponownie.
Założyłem ręce na klatce piersiowej i oparłem się o blat uważnie wpatrując się w dziewczynę która zajęła miejsce przy wysepce kuchennej.
- Co Cię do mnie sprowadza ?-zapytałem ciekawy
Hope przez chwilę bawiła się swoimi palcami jak by nie była pewna co ma odpowiedzieć, coś ją gnębiło tylko co ?
- Hope ? Coś się stało ?- podniosłem jedną brew- Popatrz się na mnie- zażądałem, chciałem złapać z nią kontakt wzrokowy. Bez patrzenia w jej śliczne oczy nie będę mógł odgadnąć targających nią uczuć- Powiec to po prostu..-zachęciłem
- Widzisz...-opowiedziała mi wszystko a ja z każdym jej słowem robiłem się coraz bardziej zdenerwowany, nie na nią ale na tego kogoś kto chciał jej zrobić krzywdę...- P-pomożesz mi ?
Już znałem odpowiedź na to pytanie
- Oczywiście że tak-potwierdziłem i posłałem jej uśmiech- Chcesz koktajl ?
Ona przytaknęła z uśmiechem
- Na prawdę Ci dziękuję...-odezwała się gdy postawiłem przed nią naczynie z różowym koktajlem
- Przyjemność po mojej stronie-mrugnąłem i usiadłem po drugiej stronie wysepki- Poćwiczymy razem, zawsze będzie raźniej niż samemu...i na pewno nikt przynajmniej podczas mojej obecności nie tknie cię nawet palcem
Przez chwilę w jej oczach zobaczyłem nieodgadniony błysk ale po chwili szybko skryła go gdzieś głęboko w sobie
- Dzięki..-wyszeptała- Świetny ten koktajl !- zmieniła temat
- Przepis mojej babci -stwierdziłem zadowolony że dziewczynie smakuje- A jak tam to twoje nowe zwierzątko ?
Dziewczyna posłała mi śliczny uśmiech
- Dobrze, zaczynamy się dogadywać
- Czyli nic Ci nie zrobi..-podsumowałem sam do siebie a Hope tylko potwierdziła skinieniem głowy- Spotykamy się jutro ?
- Tak
- Masz jakieś ulubione miejsce ?-pytam
- Mam takie jedno..lubię tam trenować-przytakuję
- No to mnie tam zaprowadzisz-mówię
Promienie słońca wpadły przez okno oświetlając całą Dziewczynę, jej długie włosy zaczęły dosłownie świecić odbijając światło a jej duże oczy zrobiły się jeszcze większe.
W tamtej chwili miałem ochotę ją dotknąć, ledwie co się powstrzymałem by tego nie zrobić a przy okazji nadal wyglądać na wyluzowanego i spokojnego. Nie wiem czy mi się do końca to udało bo dziewczyna posłała mi dziwne spojrzenie a jej policzki delikatnie się za różowiły przez co wyglądała jeszcze ładniej.
- To...no...do jutra ?-podrapała się delikatnie speszona bo głowie
- Tak..jasne..
Odprowadziłem ją jak przystało na dobrze wychowanego człowieka a potem wypruty z sił położyłem się na łóżku.
Co się ze mną do cholery dzieje ?
Hope bardzo nie dobrze na mnie działa...
Nie mogę pozwolić bym cokolwiek do niej poczuł...nie chce mieć powtórki z rozrywki...
Cały sfrustrowany wszedłem pod prysznic, o tak, lodowata woda wyrzuca z mojej głowy wszystkie niepotrzebne myśli. Moje ciało powoli się odpręża, mięśnie się rozluźniają i po chwili mam tak bardzo potrzebną pustkę w głowie...
Moje mokre włosy przylepiają się do skóry a zimno zakrada się coraz bardziej we mnie.
Tak właśnie tego potrzebowałem...

                                                         Ilość słów: 544

>Hope? Mam nadzieję że się spodoba <




Od Hope CD Iwo


Obudziłam się i nie miałam bladego pojęcia, która jest godzina. Kątem oka zobaczyłam jak Iwo spał na fotelu. Chciałam go przykryć, lecz syknęłam z bólu. Spojrzałam na swoją nogę, która była obandażowana i dopiero teraz przypomniałam, co się stało. Po dotknięciu jej lekko syknęłam. Koło łóżka zobaczyłam śpiącą, ale czujną wilczyce Iwo, ale po chwili poczułam jeszcze coś... Było to stworzenie z lasu. Pogłaskałam je z uśmiechem. Użyłam magii by móc przynajmniej chodzić.  Wzięłam koc i przykryłam Iwo, a sama udając się na spoczynek pogłaskałam wilczyce i poszłam spać.  Poczułam jak to coś otula mnie skrzydłem. Obudziłam się dość wcześniej, a Iwo jeszcze spał. Jednak po chwili się obudził i złapał mnie za rękę, i odciągnął mnie od tego stwora, stając jednocześnie przede mną z nożem.  Stworzenie wstało i zaskrzeczało, po czym zniknęło...  Iwo schował nóż i spojrzał na mnie...
- Nic ci to nie zrobiło? - spytał
Pokręciłam głową na znak, że nic mi nie zrobił... Bardzo mnie ciekawiło, co to za stworzenie było. Podziękowałam Iwo za opiekę i za wszystko, więc dałam mu buziaka w policzek, co wywołało u niego rumieńce, ale udawałam, że tego nie zauważyłam... Pogłaskałam Odale, ale Iwo musiał już iść, więc go wzrokowo odprowadziłam, a potem gorączkowo się zastanawiałam skąd znam to stworzenie...Postanowiłam zajrzeć do starych rzeczy od matki i tam znalazłam wiadomość, że Hareon tak naprawdę nie był moim ojcem... No to kim był? Nawet nie był jej mężem! Dlaczego kłamała? Zmusił ją? Kim jest mój prawdziwy ojciec? Czy to stworzenie ma coś z tym wspólnego ma? Musiałam się dowiedzieć prawdy, ale jak? Trzeba znaleźć sposób i to stworzenie.  Zdałam sobie sprawę, że powinnam być w gildii... Pobiegłam jak najszybciej, ale i tak dostałam ochrzan...  Mistrz omawiał nowe metody rekrutacji członków i skład na nadchodzącego zawody magiczne...  Po chwili wskazał na mnie palcem aż podskoczyłam ze strachu.... Wyszłam z szeregu i czekałam, co chce mi powiedzieć...Milczał... Przełknęłam ślinę, ale po chwili podskoczyłam na słowa mistrza...
- Ty, dziewucho weźmiesz udział. Przekonamy się ile jesteś warta. - warknął i kazał mi wracać do szeregu, po tym wszystkim wszyscy się rozeszli...
Byłam przerażona, gdyż nie kontrolowałam swej mocy, tak mi powiedział mistrz, nie ten z Saber ...  Co powinnam zrobić? "Weź się w garść, do zawodów jeszcze czas, mogę potrenować!" Jak też pomyślałam tak i zrobiłam. Znalazłam odpowiednie miejsce i ćwiczyłam, ale zazwyczaj kończyło się na tym, że moja magia odrzucała mnie do tyłu lub nic się nie działo...  Byłam coraz bardziej sfrustrowana i zażenowana całą sytuacją, że nie zwróciłam uwagi, że ktoś się do mnie zbliża...  Byłoby źle, gdyby nie to, że stworzenie mnie uratowało... Podeszłam do martwego mężczyzny i należał on do gildii zabójców... Ktoś go wynajął do zabicia mnie lub uprowadzenia... Muszę zachować czujność, ale nie dam rady sama sobie z tym poradzić i trenować samej? Może powinnam poprosić Iwo o pomoc? Nie chciałam mu się narzucać, ale chyba nie mam wyjścia... A jeśli jemu też będą coś próbować zrobić? Nie chciałam by z mego powodu miał kłopoty i problemy, bo ja nie umiem sobie poradzić... W końcu stworzenie mnie przekonało by poprosić go o pomoc. Poszukałam go i opowiedziałam mu o wszystkim ...

<Iwo?? Wybacz, że tak długo>
<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 521

2 cze 2018

Od Shizune do Kurona


Każdy ruch chłopaka pozbawiony był skrupułów, jakichkolwiek śladów taktu podobnie jak podsłuchana rozmowa z demonicznym pupilem czarnowłosego.
– Spokojnie, dobrze? Nic Ci nie zrobię – zapewnił, cicho mrucząc, gdy w ułamku sekundy znalazł się blisko dziewczyny. Zbyt blisko, gdyż dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów, a tę odległość Shizune chciała zwiększyć poprzez parę kroków do tyłu, lecz wtedy też napotkała na drodze zimną wannę znajdującą się na wysokości jej nagich ud, na jakie próbowała naciągnąć ręcznik tak bardzo, jak się tylko dało, jednak materiał został zerwany przez jeden ruch nieznajomego.
Niebieska tkanina wylądowała na łazienkowych kafelkach, czemu towarzyszyło także głośne przełknięcie śliny jasnowłosej.
– Będzie bardzo przyjemnie – musnął ciepłymi wargami jej drżące usta, nie pozwalając na najmniejsze piśnięcie ze strony dziewczyny. Wyciągnął rękę, by odkręcić kurek przy wannie, wypełniając ją parzącą wodą, jaką to tak uwielbiała Shizune. – Współpracuj, będzie dobrze – zamruczał w skórę na karku młodej, napierając na nią. Przycisnął swoje biodra do dziewczyny, a w następnym momencie złapal jej nadgarstki i usadowił dłonie Shizu na pasku od swoich spodni. Powoli go rozpięła, starając się o to, by nie dotykać rozgrzanego ciała maga. – A teraz klęknij – polecił. Oddech ciemnowłosego diametralnie przyspieszył, gdy dziewczyna  posłusznie wykonała jego polecenie. Leniwie zaczęła zsuwać spodnie chłopaka, niekiedy ocierając roztrzęsionymi rękoma o podbrzusze czarnowłosego, jego uda i całą długość nóg.
Nieznajomy zmienił pozycję i przysiadł na krawędzi wanny, przez co dziewczyna również musiała się odwrócić.
– A teraz powoli – szepnął, na chwilę spuszczając wzrok, by pozbyć się z siebie koszulki i bielizny. – Podejdź jeszcze bliżej – kazał i umiejętnie przyciągnął Shizune za kark, zmuszając ją do tego, by wzięła członka chłopaka między wargi. Bezwstydnie zacisnął obydwie dłonie na jej szyi, nadając czynności swój rytm. Shizu zamknęła oczy, po czym oparła się na zimnych kafelkach, nawet nie sprzeciwiając się odwróceniem głowy, gdy mag ciągnął ją za włosy i raz za razem cicho przeklinał. Kiedy poczuła, że usta zaczyna wypełniać nieprzyjemnie słona ciecz, została puszczona.
Klęczała na podłodze z bliżej nieokreśloną substancją płynącą strugami po jej nagim, drżącym ciele. Starszy wstał, nachylił się nad dziewczyną i wziął ją na ręce. Sam zwinnie zajął miejsce w ciepłej wodzie między pianą o kwiatowym zapachu, a jasnowłosej nakazał położyć nogi na obydwu krawędziach wanny i podciągnąć się do góry tak, by jej brzuch znalazł się na wysokości jego chciwych ust. Złapała się miejsca tuż za głową chłopaka, wyginając plecy w łuk, kiedy chłopak zaczął jeździć językiem wokół jej pępka.
– Mówisz, że będę chciała więcej? – jęknęła, oddychając głębiej, mimo że serce waliło jej w piersi.
– Będziesz o to błagać, nawet i na kolanach – wyszeptał, a następne jego posunięcie faktycznie sprawiło, że dziewczyna zapragnęła więcej.

[ Powracam do życia, za co przepraszam]
Ilość słów: 443