30 gru 2018

BARDZO WAŻNE OGŁOSZENIE PARAFIALNE

Poszukuję utalentowanego szabloniarza, który wykona dla mnie estetyczny szablon. Więcej szczegółów wyjawię prywatnie : Layeln

Jestem w stanie zapłacić za dobrze wykonany "projekt".

25 sie 2018

Nowy mag – Azura Phoenix!

Mamy młode serce, tak długo jak długo umiemy kochać życie, takim jakie ono jest. Życie ze swoimi dobrymi ale także złymi stronami.
Mamy młode serce, tak długo jak długo potrafimy kochać ludzi i życzyć im szczerze tego wszystkiego czego im brakuje, a tak bardzo jest potrzebne.
Kto się starzeje zachowując młode serce, ten wie jak należy przyjmować ze spokojem te liczne małe i większe uciążliwości podeszłego wieku.
Taki człowiek zna sens życia i sens umierania.
Wie jak "krótkie" i jak "małe" jest wszystko na tej ziemi, bo żyje nadzieją na życie wieczne.

Azura Hope Lea Lilith Michelle Phoenix
Wiek: 20 lat
Płeć: Kobieta
Orientacja: Heteroseksualna
Związek: Ma narzeczonego Ryomę
Gildia: Nie jest pewna, co do wyboru gildii, ale należy do Sabertooth
Znak gildii: Na brzuchu i jest on w kolorze jej włosów
Doświadczenie: Początkująca
~ ilość punktów: 0.
Typ magii: Magia Wody
Ilość klejnotów: 15.000
Sterujący: monika.kaczor98@wp.pl
Dodatkowe zdjęcia: [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X] [X]
Charakter
Od czego mam zacząć opowiadać? Dobra zacznijmy od dobrej strony jego charakteru.  Azura  różni się od innych przedstawicieli swego "rodzaju". Nie jest krwiożercą wrogo nastawionym do wszystkiego, co żywe. Wręcz przeciwnie. Charakterem bardziej przypomina łanie niż bestie zdolną do walki. Zawsze opanowana, wszystko przyjmuje z dziwnym, wręcz nienaturalnym spokojem. Przyjazna, nie odmówi pomocy, ale też nie udzieli jej, jeśli nie dostrzeże takiej potrzeby, lub jeśli proszący prosi o coś niemoralnego. Można powiedzieć, że jest wręcz przesiąknięta dobrocią, współczuciem i empatią oraz wyrozumiałością. Bardzo tajemnicza, niemal niemożliwym jest wyciągnięcie z niej jakichkolwiek informacji o niej samej jeśli wcześniej nie zdobyło się jej zaufania - a i wtedy jest to nadzwyczaj trudne zadanie. Na ogół dobroduszna i litościwa, ale bywa, że potrafi być niespodziewanie surowa i mściwa. Nigdy nie zapomina krzywd, nie ważne, czy zostały one wyrządzone jej samej, czy też komuś, z kim jest w bliskich kontaktach - ona nie zapomina. Rzadko też wybacza prawdziwe zbrodnie. Racjonalnie myśląca, rozsądna i inteligentna dziewczyna, dobrze wykształcona. I choć  Azura to na co dzień spokojna, pokojowo nastawiona realistka, która nie popiera rozwiązań siłowych, to jednak w razie potrzeby potrafiłaby sama jedna rzucić się w wir walki i wyrżnąć w pień połowę armii wroga. A przynajmniej spróbuje. Na ogół jest miła i pomocna. Lubi poznawać nowych ludzi i z nimi rozmawiać. Ma dobre stosunki z większością osób. Nie jest za bardzo gadatliwa, ale kiedy kogoś już bardziej pozna to jej śliczna buźka nie zamknie się dopóki nie powie co jeju na serduszku leży... Zawsze lubi się komuś wygadać, ale jeśli tej osobie zaufa.  Azura jest otwarta na świat, wieczorami jest pełna życia, po prostu tryska energią. Czasem jej  odwala i wariuje ale to bardzo rzadko... Ciężko określić jaki ma humor, czy jest radosna, a może smutna ponieważ ona zawsze chodzi uśmiechnięta nawet jak sytuacja jest do dupy.  Azura jest spokojnym, uśmiechniętym człowiekiem, który woli słuchać niż mówić. Odzywa się jedynie w momentach, w których jest bardzo zgorszona bądź zainteresowana. Nie owija w bawełnę, twierdzi, że jeżeli należy coś powiedzieć, to trzeba to zrobić. Opanowana, nauczona dobrego wychowania i szacunku do starszych, niezbyt dobrze radzi sobie w większej grupie osób. Uczulona na ignorancję, należy do grona osób, które wyłgają się z każdych kłopotów, jednocześnie wpadając w stos innych. Posiada daleko rozwinięte zdolności oratorskie, wyćwiczone jeszcze za czasów, gdy planowała zostać dyplomatą. Wyczulona na punkcie krzywd i niesienia pomocy. Nie można nazwać ją tchórzem, jest wręcz odważny czy nawet ryzykantem. Od prawdy i kłamstwa woli grę w niedomówienia, stosując zasadę ,,Im mniej wiesz, tym krócej cię przesłuchują." Nastawiona przyjacielsko, ale woli wolne wieczory spędzać w samotności. Nie wierzy w głupotę, przypisując ją ignorancji. Zdyscyplinowana, uparta jak osioł, rzadko można zmusić ją do zmiany zdania. Posiada na wiele kwestii pacyfistyczne poglądy, majsterkowicz, który lubi wszystko ulepszać. Mimo wszystko  Azura jest bardzo nieśmiała, co stara się ukryć, lecz jej to za bardzo nie wychodzi.. Taką ją wcześniej znaliśmy i może nadal ma te cechy, ale Azura się zmieniła.. Więc jaka jest  na prawdę? Bardzo trudno określić jej charakter... Jej charakter nie jest nikomu dobrze znany, z resztą  Azura jest zmienna jak wiatr czy woda. Dlaczego? Od zawsze była samotnikiem, toteż wahania nastrojów były dla niej czymś normalnym. Teraz ta osobniczka jest raz  szorstka i małomówna, zaś innym razem uśmiechnięta i pogodna , niczym nie zrażona, po prostu szczęśliwa. Tak jak wcześniej wspomniano, od zawsze jest sama.  Może liczyć tylko na siebie, tego nauczyło ją życie. Wyrosła na porządną buntowniczkę o nienagannych manierach i niezwykłej elegancji. Przez swą niezbyt kolorową przeszłość uważana jest za nieśmiałą, cóż, ona po prostu nie lubi się chwalić ani mówić o sobie. Czy cię wysłucha? Zawsze. Jest wspaniałym słuchaczem, który zawsze może ci doradzić, choć nigdy nie będzie naciskała. Zdaje sobie sprawę, że powierzenie komuś tajemnicy jest, lub może być wielkim poświęceniem, aczkolwiek możesz być pewien, że nikomu sekretu nie zdradzi. Trzeba uważać przy niej na słowa, może wykorzystać przeciw tobie dosłownie wszystko. Stanowcza, co pozwala jej na podejmowanie szybkich decyzji. Wymaga dużo od innych, choć i tak najwięcej od samej siebie. Zdolna do poświęceń,  Azura to honorowa dziewczyna , która za własną dumę może oddać nawet życie. O tak! Czasem jest to zwykła głupota, jednak co poradzić? Nikt nie jest idealny. Sumienna i pracowita, uparcie wierzy, że każdy zarabia na swoje utrzymanie. Najczęściej można spotkać ją z uśmiechem. Ale czy jest on prawdziwy? Otóż nie zawsze.  Azura nie będzie nikomu się zwierzać z własnych problemów, dobrze wie, że inni mają ich więcej i są one poważniejsze, toteż dlaczego miałaby obarczać kogoś swoimi własnymi? Myślami często wybiega w przyszłość, lubi sobie pomarzyć. Naprawdę trudno zdobyć jej zaufanie, nie wspominając już o sympatii. Nie jest sztuczna, ani fałszywa. Jeśli cię nie lubi nie będzie starała się być dla ciebie miła, to chyba proste? Nie licz na atak agresji z jej strony, nie będzie cię prowokowała, a sama nie da się wyprowadzić z równowagi. Do innych odnosi się z szacunkiem, jeśli takowy na niego zasłuży, czymże jest każdy z nas, który nie potrafi udowodnić swojej wartości?. Ambitna, lecz nieprzesadnie, umie odpuścić, przegrać, wie kiedy ma odejść. Cechuje ją jak na młodą kobietę niezwykła odwaga, lojalność oraz oddanie, co do najbliższych. Inteligentna i sprytna .Kiedy ma gorsze dni zdarza jej się powiedzieć coś, czego będzie żałować. Staje się opryskliwa, arogancka, złośliwa. Można by rzec, że jest wręcz nie do wytrzymania. Wówczas stara się trzymać na uboczu, aby nikogo nie obrazić.  Azura  wbrew pozoru jest osobą bardzo skrytą, zamkniętą w sobie. To typ ponuraka, która lubi samotność i nie przepada za tłumami, za przebywaniem wśród innych ludzi. To prawda, że normalnej, przeciętnej osobie trudno będzie zrozumieć jej postępowanie i kierujące nią pobudki. Już jako dziecko różniła się od rówieśników swoim spokojem i wycofaniem. Dziś to osoba ponura, burkliwa i nie przywiązująca większej uwagi do uwag innych, która nienawidzi całego świata. Uważa, że nigdy do końca nie będzie mogła stać się członkiem społeczeństwa, czuje się nierozumiana i niedoceniana przez innych, co sprawia, że do wszystkich - poza bliskimi, gdyby ich miała- odnosi się opryskliwie i niegrzecznie. Śmiertelnie poważna w każdej sytuacji, która tego wymaga, a tak to umie wyczuwać delikatne niuanse i nie wszystko bierze "na serio" i potrafi rzucić żartem. Uśmiechnie się raz od wielkiego dzwonu, a i tak robi to krzywo. Po ojcu odziedziczyła inteligencję, spryt i przebiegłość, ale także mściwość i tendencję do stawiania na swoim, po matce zaś nieustępliwość i nieufność, ale również skłonność do naiwności w chwilach desperacji. To wyśmienity strateg i wojownik. Jednak bywa złośliwcem ,potrafi dopiec, a rozwścieczona jest naprawdę nieprzewidywalna; w szale potrafi zdemolować cały pokój. Zdaje jej się czasem, że jest bezkarna i może robić co tylko jej się podoba bez ponoszenia konsekwencji. Nie jest rozmowna, nie potrafi prowadzić konwersacji, a jakiekolwiek kontakty z ludźmi przychodzą jej z dość lekkim trudem. Zdaje się być zupełnie obojętna na to, jak postrzegają ją inni. Gdzieś głęboko w niej siedzi jednak potrzeba miłości i akceptacji, a także chęć zaimponowania innym, choć za nic w świecie by się do tego nie przyznała. Jest zbyt dumna, by się odsłonić w tak dużym stopniu przed kimkolwiek. Nie jest jednak pozbawiona takich części człowieczeństwa jak sumienie czy współczucie - po prostu kieruje się własnym "kodeksem". Opiera się on przede wszystkim na konieczności bycia samotnym i akceptacji wszystkich konsekwencji, które to za sobą niesie;  Azura  doszła do wniosku, że pisane jest jej spędzić życie w samotności i od tamtej chwili nie chce dopuścić do siebie świadomości, że mogłoby ją z kimś związać jakiekolwiek uczucia czy więzy. Jest "samotnikiem z wyboru" tylko dlatego, że wydaje jej się, iż tego wyboru nie posiada i nigdy nie posiadała.  Mimo wszytko chętnie posłuży radą i pomocną ręką.  Jednakże co dla  Azury znaczy duma oraz uprzedzenie w jej własnym pojmowaniu tego słowa znaczeniu? Dla  Azury duma oznacza pewność swej wartości i godności, a uprzedzenie to czynności, które oznaczają  sceptycznie spoglądać w przyszłość czy do osób, których nie zna lub zna podchodzić z dystansem. Nie raz tak ma, że ocenia z góry, podejmując pochopną decyzję, przez co inni uważają ją za osobę wywyższającą się od innych, co doprowadza do tego, że prawie wcale nie ma przyjaciół, ale Azurze to nie przeszkadza. Opinie czy wyzwiska ma głęboko w swych czterech literach na których siedzi. Nie chce mieć z nikim jakiś relacji nie ważne jakich, gdyż według niej te więzi osłabiają osobę, przez co łatwo taką osobę pokonać, ale czy tak myśli na prawdę? Tego nikt nie wie. Azura w rzeczywistości to kobieta o dość surowym obliczu, ale i tak wymaga wiele od innnych, chociaż najwięcej od siebie samego. Doskonale wie czego ona chce od danej osoby by mu to zaoferowała - nawet nie jąknie się by po to sięgnąć. Wbrew opiniom innych nie jest to osoba, która nie lubi zwracać na siebie uwagę, przez co nie odstaje od innych ani nie popisuje się.  Uważa, że trudno jest ją doprowadzić do utraty panowania nad sobą, ale jest wręcz przeciwnie.  W jej oczach trudno coś wyczytać oprócz wrogości czy obojętności, ale nie oznacza to iż ma wszystko gdzieś tylko jest osobą ostrożną i nieufną w stosunku do innych.  Jest to osóbka inteligenta jak i przebiegła, a co za tym idzie również sprytna. Jednakże umie okazać pokorę, czym udowadnia iż nie uważa się za Bóg wie za kogo, ale zdaje sobie sprawę, że nie jest doskonała. Uważa się za osobę wytrwałą, gdyż jak sobie coś postanowi to wytrwale do tego dąży, nawet małymi kroczkami, a poza tym to kobieta niezależna i wierna swym ideałom. Jak zasłużyć na jej szacunek albo by uważała cię za osobę, do której warto pójść po radę? Z tym to trudno, bo jej wartości jakie potrafi docenić określa jej serca, ale jeśli będziesz stosować jakiekolwiek zniewagi czy poniżenia w stosunku do innych to spotkasz się z jej ignorancją. Inni uważają, że jest arogancka, ale co oni przez to rozumieją, a jak to  Azura pojmuje? Dla  Azury to stan, który dotyczy braku akceptacji lub tolerancji jakimś bytem, co potrafi dziewczyna pokazać.   Azura jest dość mocno bezczelna i pyskata, ale wie kiedy powinna przeprosić za swoje zachowanie. Czasem daje się ponieść emocjom. W niektórych sprawach czy rzeczach potrafi trochę nagiąć fakty, ale jednak nie wmieszałaby nikogo w żadne niebezpieczeństwo. Nie miłosiernie odważna aż do granic głupoty. Czy można jej zaufać? Owszem można, gdyż nie zdradzi nikogo, ale zważaj! Jeśli staniesz się jej wrogiem to wiedz, że będzie wiedziała jak to wykorzystać. Może wydawać się, że dla niej siła i władza są najważniejsze, ale tak na prawdę ona ma inne hmm... cnoty czy wartości?Nie ważne, niech każdy zwie to jak chce, ale powiedzmy cnotowartości. Tak to lepsze określenie od cech..  , które uważa za najważniejsze. Na pierwszym miejscu jest odwaga, która według niej daję siłę by pokonać własne słabości czy lęki, a potrafi ukazać człowieka w świetle męstwa. Drugie miejsce zajął honor, który nakazuje jej stanąć w obronie słabszych od siebie istnień. Trzecia wartość to uwierzenie we własne predyspozycję, która pozwala osiągnąć zamierzony cel.   Azura zawsze żyje nadzieją na lepsze jutro, takie podejście pozwala jej w miarę pozytywnie patrzeć na świat i nie widzieć go w kolorach czarnych i szarych.  Co sprawiło, że jest trochę bardziej otwarta na ludzi? Kiedyś ich potępiała i potrafiła zabić człowieka. Nie znała litości - choć nadal potrafi być bezlitosna - to kiedy była bliska śmierci, pewna rodzina, której zabiła syna uratowała go. Zdziwiła się tym, ale oni odparli, że jej wybaczyli tą zbrodnie. Łatwo domyślić się czym ona jeszcze się kieruje, prawda?  Czy może jednak nie tak łatwo? Jest to zdolność do przebaczania najgorszych rzeczy czy zbrodni. Czy na takie coś nie mówi się miłość do bliźniego?   Azura stara się okazywać to samo uczucie, cechę - w każdym razie chce przekazać, to co oni dla niej zrobili innym. Nasza dziewczyna jest typem osoby cierpliwej, że aż by się chciało zwymiotować tą jej cierpliwością, to jednak i ona potrafi ją stracić, ale wtedy nieźle trzeba się napocić by tak się stało. Czy przez to, że nie wtrąca się w sprawy innych lub milczy można nazwać ją egoistą? A to, że woli towarzystwo swoje i swego pupila, a nie innych? Nieoznacza, że jest gburem, który nie potrafi porozmawiać z innymi, co jest przyczyną iż ją wszyscy omijają. Dosyć często słyszy, że jest nudna i nie umie się bawić, ale czy zabawa oznacza, że ma ulegać innym i nie mieć  własnego rozumu? Otwarcie potrafi przyznać, że jest fanatykiem spokoju, ale nigdy nie pozwoliłaby powiedzieć, że szybko odpuszcza. Jest wręcz na odwrót to kobieta, która walczy do kończa i nigdy nie odpuszcza nikomu.  Jest typem osoby sprawiedliwej, no przynajmniej stara się taką osobą być. Zazwyczaj stara się odnaleźć pozytywne zalety w innych, ale to tylko pretekst by móc się zaprzyjaźnić. Mimo swojego pesymizmu miewa czasem optymistyczne myśli i nawet uśmiechnie się czy zaśmieje się.  Azura jest pełna sprzeczności w sobie, gdyż jeszcze nie wiem kim tak naprawdę jest...  Dlatego nie zdziwcie się, że na zewnątrz pokazuję osobę twardą, zimna, niezależną i taką, która nie okazuje żadnych uczuć, a gdy ją poznacie to tak na prawdę  jest osobą, która poszukuje bliskości innych i kobietę, która ma serce pełne dobroci i poświęcenia dla innych.  Jednakże  Azura potrafi docenić dobry żart, sama czasem umie opowiedzieć zabawną historię. Woli jednak to ukrywać, zważywszy na stereotypy krążące wokół jej osoby. Inteligencja. Coś, czym potrafi pochwalić się nie w jednym momencie swego życia i coś, co traktuje jako podstawę. Według niej inteligencji nie da się nabyć – ją się albo posiada, albo nie. Zna jakby nieograniczoną ilość ciekawostek, którymi co prawda nie lubi rzucać na prawo i lewo, a zachowując je w tajemnicy ujawnić w odpowiednim momencie, zaskakując innych. Dobroć. Tak, nie można zarzucić, że jest naprawdę nieczuła. Pod powłoką gbura skrywa jakby jej inna postawa, mniej egoistyczna, która potrafi wyciągnąć pomocną dłoń i podnieść na duchu. Jest kompanem zarówno w rozmowach, czy spacerach, a wiedzieć trzeba, że posiada wręcz niesamowity dar słuchania. Nie przerywa bowiem komuś, a po wypowiedzi potrafi udzielić rzetelnej i co najważniejsze obiektywnej odpowiedzi. Jeśli chodzi o temat przyjaźni. Ponoć prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, zatem  Azura jako stracona, pozbawiona wszystkiego gotowa jest się zaprzyjaźnić. Zanim jednak to się stanie musi owego kandydata na przyjaciela poznać wystarczająco dobrze. Nie obdarza się przecież zaufaniem i uczuciami kogoś, kto nie jest tego warty – jest to główne postanowienie  Azury. Miłość. Tego uczucia doznała w życiu dwa razy, jednak skora jest odkryć je ponownie. Uczucia tego pragnie najbardziej, aby stać się lepszą i już na zawsze porzucić fasadę kobietyy oziębłej, która w pojmowaniu przez innych nie jest  zdolna  do uczuć. Potrzeba jednak czasu i oddania, aby ta ponownie się zakochała. Pozory często mylą. Pod skorupą niezależnrejo, doświadczonej życiowo dziewczyny, skrywa się jednak istota o dobrym sercu. Dziewczyna z pozoru oziębła potrafi być miła, z pozoru dumna, potrafi kochać, z pozoru zapatrzona w siebie potrafi pomagać. Zrodzonay z matki pesymistki i ojca optymisty pełna jest sprzeczności. Często niewidocznych, bowiem, aby odkryć jej tajemnicę należy ją poznać.
Towarzysz
Neranea - ostatnia ze swego gatunku. Jej gatunek to Dreian, bardzo rzadkie zwierzę. Z wyglądu jak są dorosłe mogą przypominać smoki, ale nie są nimi. Są to dość sporej wielkości dziwne ptakogady. Ich dorosły wygląd bardzo różni się od ich wyglądu jak są małe.
­
Historia
To dziewczę przyszło na świat w rodzinie magów, która od wielu lat starała się o dziecko. Już tracili nadzieję, kiedy zdarzył się cud. Juile zaszła w ciążę z Hareonem. Juile miała wszystko, co chciała od męża, który nie chciał by po raz kolejny jego żona poroniła. Po 9 miesiącech urodziła im się córka. Nadali jej imię Hope, co znaczy Nadzieja, ponieważ była dla nich małym promyczkiem nadziei szczęścia i radości w życiu. Dziewczynka mimo, iż była rozpieszczana to nie wyrosła na rozpieszczoną dziewuchę. Do 10 urodzin wszystko było jeszcze dobrze, ale po urodzinach wszystko się zmieniło. Hareon stał się w stosunku do Hope obrzydliwie i nieetycznie. Zachowywał się dwuznacznie. Jej matka widząc to postanowiła uciec z Hope od niego jak najdalej. Prawda okazała się inna niż Azura wiedziała i sądziła.
Inne/ciekawostki
- Prawdziwe imię tej dziewczyny to Azura, ale przedstawia się jako Azura Hope Lea Lilith Michelle.
- potrafi grać na każdym instrumencie, ale woli gitarę i flet
- Pięknie śpiewa
- Maluje, szkicuje czy rzeźbi wyśmienicie.
- Ma dar do zwierząt, potrafi do każdego podejść i z łatwością nawiązać przyjaźń
- Posiada naszyjnik i bransoletkę są to przedmioty po matce, ale z zaklętą jej magią i mocą.
- Otrzymała kolejny naszyjnik, ale po babce

20 sie 2018

Od Hope cd Iwo


Zdjęłam z głowy mężczyzny kominiarkę, ale nie znałam go. Na ramieniu miał dziwny symbol... Podobny widziałam u tego mężczyzny, który mnie znalazł... Dotknęłam tego symbolu i dziwne obrazy zaczęły mi się pojawiać przed oczami, szybko cofnęłam rękę ze strachu i zdziwienia. Iwo podbiegł do mnie i przytulił... Przemilczałam ten fakt przed nim. Iwo przesłuchiwał ich, ale nic nie powiedzieli... Przyglądałam się im, aż jeden z nich kazał mi uciekać... Wtedy zrozumiałam, że oni przyszli zabić Iwo, bo myśleli, że mi coś zrobić, a to oznacza, że oni mnie znają... Tylko skąd?  Przekazał mi coś, po czym obaj wyparowali.... Stałam w osłupieniu, Iwo również stanął jak wryty po wejściu...
- Oni....wyparowali... jak para... - powiedziałam oszołomiona....
Iwo złapał mnie za dłoń i wyprowadził z pokoju. Po kilku minutach znaleźliśmy się u niego.  Kiedy zostałam sama, odczytałam wiadomość...
"Droga córko,
skoro to czytasz i otrzymałaś oznacza, że nie żyję, a więc grozi Ci śmiertelne niebezpieczeństwo. Duren Ci pomoże i wyjaśni... Wybacz mi, że Cię porzuciłam, ale zrobiłam to dla twojego dobra byś była bezpieczna jak najdłużej... Oraz wybacz, że usunęłam Ci wspomnienia z prawdziwego domu, w którym się wychowywałaś od pięciu lat, to również było konieczne, jak i zmienienie twojego wyglądu.
Twoja kochająca mama 
P.S Bardzo Cię kocham i żałuję, że nie mogłam być przy Tobie, gdy Ty dorastałaś"
Podobny obrazPo mych policzkach pociekły łzy.. Ten list napisała moja mama tuż przed śmiercią.Musiałam znaleźć tego mężczyznę, co mnie wcześniej uratował. Poczekałam aż Iwo zaśnie i wymknęłam się z jego domu. Zostawiłam mu pożegnalną wiadomość, bo nie wiedziałam czy wrócę. Nie chcę go w to mieszać ani narażać. Na dodatek to nie jest mój prawdziwy wygląd. Nera wskoczyła mi na ramię podczas zamykania drzwi. Długo szukałam Durena, ale go znalazłam... Czekał na mnie...  Wyglądał inaczej, pewnie również maskował swój prawdziwy wygląd... Uśmiechnął się do mnie i zaprowadził do siebie. Zaczął mi opowiadać całą historię. Kim jest mój prawdziwy ojciec, a czego chce mój ojczym.  Mój prawdziwy ojciec żyje.... Zgodziłam się by Duren ujawnił mój prawdziwy wygląd... Zamknęłam oczy ze strachu przed tym co zobaczę...Duren cicho się zaśmiał na ten widok...Dotknął mojego czoła i zaczął coś szeptać.... Po Podobny obrazchwili moje ciało zaczęło świecić, ale nie czułam bólu... Miałam dłuższe włosy w kolorze niebieskim, a oczy koloru złotym... Tak naprawdę powinnam wyglądać? Niesamowite...  Spojrzał na mnie, a ja dałam mu znać, że jestem gotowa by poznać miejsce urodzenia i odzyskać wspomnienia. Chwycił mnie za dłoń i nas teleportował, do bliżej nieznanej mi krainy czy wyspy, ale było przepięknie.... Chwycił mnie w Podobny obrazpasie i uniósł w górę... Widok był nie do opisania...  W takiej krainie się urodziłam? Chciałam poznać wreszcie mego ojca, ale Duren powiedział, że na chwilę obecną to jest niemożliwe. Żałowałam, że Iwo nie może tego zobaczyć, ale tak będzie najlepiej dla niego, będzie bezpieczny... To moja misja i ja muszę stawić temu czoła sama. Duren wytłumaczył mi, że moją główną mocą jest Magia Wody, ale posiadam zdolności lecznice plus tą tajemniczą moc. Czyli już nie jestem Boskim Zabójcą jak byłam dotychczas... Czekał mnie ciężki trening w nauczeniu się mego żywiołu, ale dam radę. Duren obiecał Znalezione obrazy dla zapytania necklace azura'smi pomóc, ale najpierw mężczyzna wręczył mi naszyjnik mamy, w którym były zaklęte moje prawdziwe moce jak i wspomnienia... Duren ostrzegł mnie, że mogę stracić wcześniejsze wspomnienia na jakiś czas... Nie bałam się tego ryzyka. Założyłam go na szyję, a po chwili zachwiałam się, ale Znalezione obrazy dla zapytania corrin male fire emblempamiętałam wszystko.... Duren zabrał mnie do kogoś, kogo znałam... Był to Corrin! Mój przyjaciel! Ależ on zmężniał i zrobił się przystojny... Rzuciłam mu się w objęcia, a on się zaśmiał... Usiedliśmy na boku i opowiadaliśmy sobie wszystko. Corrin był szczęśliwy widząc mnie, ale po chwili poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Spojrzałam Podobny obrazsię w górę... Nade mną w łzach nachylał się Navarre... Mi również stanęły łzy w oczach, a po chwili znalazłam się w jego ramionach....Navarre jak się okazało był moim bratem, od narodzin byliśmy już jak papużki nierozłączki.. Dziwnie się czułam... Po odzyskaniu moich prawdziwych wspomnień czułam, że zależy mi na Navarre, ale nie tak jak  na Iwo...  Obu ich kochałam jak https://i.pinimg.com/originals/20/be/32/20be32d141e0702f5b026a6aa5c8cb20.jpgnikogo innego, ale po kolejnej informacji, że niejaki Ryoma jest moim narzeczonym i to od chwili naradzin to wspomnienia o nim o wiele mocniej mnie uderzyły niż po tym jak Iwo mi opowiadał jak się poznaliśmy podczas mojej amnezji... Czułam jak moje serce szybciej bije na imię Ryoma... Jednak ten dylemat postanowiłam rozwiązać później...  Duren zabrał mnie w jeszcze jedno miejsce by pokazać jak wyglądała moja matka. Była śliczna i pełna gracji. Miała długie blond włosy, takie jak pamiętałam... Szczerze nic się nie zmieniła.... Była taka sama jak ją zapamiętałam. Jednej rzeczy nie mogłam się doczekać, a było to poznanie mego ojca i dlaczego matka wyszła po raz drugi za mąż skoro mój ojciec żył i nadal żyje? Duren odkładał ten temat na później za każdym razem Znalezione obrazy dla zapytania eldeeljak o nim wspominałam... Zamieszkałam z Navarre i Durenem, którzy pomagali  mi w uczeniu panowania nad wodą. Uczenie się nowego żywiołu zajęło mi parę  tygodni. Duren w końcu zgodził się mnie zabrać do mego ojca... Podczas podróży mijaliśmy wspaniałe miejsca, które mi się podobały... Po dwóch dniach dotarliśmy do jakieś świątyni, a z niej wyszedł jakiś mężczyzna. Duren powiedział, że to mój ojciec Eldeel...  Mój ojciec był posiadaczem długich fioletowych włosów... I wyglądał młodo... Uśmiechnął się na mój widok i przytulił... Wyjaśnił mi wszystko,czego nie byłam pewna...Tak naprawdę miałam na imię Azura, a nie Hope...  Nie znałam jednak siebie...Eldeel powiedział, że zanim zaczniemy działać musi mnie wyszkolić, ale to może potrwać. Zgodziłam się na jego plan. Chciałam się w końcu na coś przydać.
~Kilka miesięcy później~

Mój trening dobiegał końca, podczas tych kilku miesięcy miałam mnóstwo przygód i jednocześnie zmartwień i frajdy... Brakowało mi Iwo, ale Navarre  ciągle dotrzymywał mi towarzystwa tak jakby był zazdrosny o Iwo, a zwłaszcza oto że to z nim najwięcej czasu spędzam... Cicho zachichotałam na tę myśl...  Od dwóch tygodni nie widziałam Durena, co mnie martwiło.. Zjawił się pod wieczór z Iwo! Chłopak porwał mnie w ramiona z radością i ulgą jednocześnie...Chłopak zaczął mnie wypytywać co i jak, więc mu zaśpiewałam, przez co zobaczył moje przygody dzięki śpiewu....


Iwo był pod wrażeniem mych postępów, ale i zaniepokojony, bo bał się o mnie. Dałam mu całusa w policzek i uśmiechnęłam się, po czym zjawił się Navarre i spojrzał na Iwo chłodno... Przedstawiłam ich sobie jako moich przyjaciół. Oprowadziłam Iwo po moim świecie... Był zachwycony. Nera była większa od czasu jak ją widział, mogłam jej dosiąść jak konika. Po oprowadzeniu wróciliśmy do domu, lecz ja jeszcze udałam się na spacer by na spokojnie przeanalizować swoje uczucia do Ryomy  i Iwo....  Zjawiłam się po czterech godzinach, ale to co zastałam mnie przeraziło! Wszędzie był bałagan, a gdzieniegdzie krew... Ktoś ich zaatakował pod moją nieobecność i porwał... W moich oczach stanęły łzy... Musiałam coś zrobić... Na pewno to sprawka Garona mego ojczyma. Wiedziałam, że sama nie dam rady... Duren kiedyś wspominał mi o moim narzeczonym Ryomie, mężnym wojowniku... Musiałam go znaleźć...  Mówił, że prawdopodobnie przebywa na północ od tego miejsca, więc bez chwili zastanawiania ruszyłam na północ. Po tygodniu wędrówki znalazłam go w karczmie,  był pijany po śmierci siostry zszedł na dno... Tak mi ludzie powiedzieli... Zaprowadziłam go do pokoju i przeczekałam noc...
- Gdzie ja jestem? - spytał pewnie sam siebie
https://vignette.wikia.nocookie.net/fireemblem/images/5/50/Ryoma_Heroes.png/revision/latest?cb=20170204095755- W swoim pokoju, zaprowadziłam cię. - dodałam szybko
Ryoma zerwał się na równe nogi i spojrzał na mnie jakby ducha zobaczył.  Muszę przyznać, że miałam wrażenie iż go znam i to bardzo dobrze... Dziwne uczucie spotkać swego "narzeczonego".
- A...Azura... Czy to ty? - mówiąc to położył swoją dłoń na policzku.. Zarumieniłam się... Ryoma ma długie brązowe włosy. Zawsze nosi zbroję samuraja, a na nią zakłada coś w stylu płaszcza..
- Tak, to ja Ryoma - odparłam..
Stał tak w osłupieniu jeszcze dobre parę chwil... Kiedy oprzytomniał porwał mnie w ramiona i pocałował! Teraz to ja byłam zdezorientowana..
- Ty żyjesz! - krzyknął ze łzami w oczach
Uśmiechnęłam się i opowiedziałam mu, co się stało, że potrzebuję jego pomocy by uratować przyjaciół. Zgodził się mi pomóc...  Gołębią pocztą wysłał wiadomość do swych przyjaciół i postanowiliśmy przeprowadzić frontalny atak na siedzibę Garona.. Ryoma  przez cały czas był obok mnie i doradzał... Nawet czytał mi w myślach...  Przygotowania do bitwy przedłużały się o kilka miesięcy... Miałam nadzieję, że moi przyjaciele wciąż żyją.
- Co zrobisz po śmierci Garona?  Tron jest twój,tak jak należał do twej matki - rzekł Ryoma
To prawda... Mój świat mógł rozwijać się bez władcy, ale zniszczenia po tej wojnie będą ogromne i będą potrzebowali kogoś, kto ich poprowadzi i pomoże się podnieść. Ale czy ja przeżyję? Zwierzyłam się Ryomie, a ten mnie ochrzanił za takie myśli. Uśmiechnęłam się na to, widać było iż mnie kocha z całego serca... Jedna strona serca cieszyła się z tego, lecz druga nie....  Męczyło mnie to, bo nie umiałam między Iwo, a Ryomą wybrać... Jeśli przeżyję to wtedy zacznę się zastanawiać... Byliśmy gotowi do ataku. Rozpoczęliśmy szturm z rana następnego dnia.  Walka była zażarta, ale udało nam się ją wygrać i uwolnić mych przyjaciół. Duren wyjaśnił Iwo kim dla mnie jest Ryoma, a ja dla niego..

Udało mi się podczas tej walki zaskoczyć Iwo i Ryomę, sama dałam radę armii. Został tylko Garon, którego trudno było znaleźć. Ja, Iwo i Ryoma byliśmy w jednej drużynie i mieliśmy przeszukać górne poziomy zamku. Znaleźliśmy go jak uruchamiał jakąś maszynę, co mu się udało... Użyłam tej tajemniczej mocy i zaczęłam walczyć z mym ojczymem. Ryoma i Iwo zajęli się maszyną... Za każdym atakiem czułam jak moje siły życiowe mnie opuszczają podczas używania tej mocy...Garon szydził ze mnie i z matki podczas pojedynku... Jego mina kiedy maszyna została wyłączona była nie do opisania.. Zranił mnie, przez co Ryoma wtrącił się do walki by mi pomóc. Iwo stał na uboczu i przyglądał się naszej walce....Ostatni atak i go wykończę... Złapałam Garona za ramiona i wzbiłam się z nim w niebo... Tam użyłam promienia światła i go zabiłam... Spadając straciłam tą formę... Moje ciało zaczęło znikać... Umierałam...

Ryoma kucnął kawałek przede mną i płakał... Widziałam, że nie mógł się pogodzić z moją śmiercią... W oczach Iwo nie widziałam nic... No tak... Potrafił kryć uczucia..   Po czym zniknęłam zanim Ryoma zdążył mnie złapać za wyciągniętą dłoń...

~Kraina Umarłych~
 Wokół widziałam ciemność i nic więcej... Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje... Otworzyłam zmęczone oczy i zobaczyłam matkę! Przytuliłam się do niej...  Spojrzała się na mnie i uśmiechała się do mnie.. Coś mówiła, chyba, że nie mogę tutaj zostać, że nie nadszedł mój czas by opuszczać tamten świat.. Nie rozumiałam czemu nie mogłam z nią zostać.. Wyjaśniła, że ktoś kto mnie kocha próbuje mnie przywrócić do życia nawet kosztem swego życie. Postanowiła mu pomóc. Ucałowała mnie w czoło i wyszeptała jakieś zaklęcie...Poczułam chwilowy ból....

~Kilka miesięcy po bitwie~

Obudziłam się w lesie wśród kwiatów.. Po mojej lewej stronie płynął strumień, z którego się napiłam. Po chwili wstałam, ale zachwiałam się...Upadłabym, ale ktoś mnie złapał.. Odwróciłam się w stronę tego kogoś i zobaczyłam Ryomę... Miał łzy w oczach, ale się uśmiechał... Szeptał jedynie, że mu się udało ... Zrozumiałam, że Ryo nie poddał się tak łatwo i szukał sposobu by mnie uratować ze szponów śmierci...  Odwzajemniłam to oraz wtuliłam się w niego, gdyż byłam zmęczona nadal... Poczułam jak Ryoma bierze mnie na ręce i niesie do mego ojca...  Ryoma opowiedział, co się stało po mojej śmierci... Iwo opuścił ten świat, nie będąc na mym pogrzebie... Może tego nie pokazałam, ale ukłuło mnie coś w serce...
"- Kochasz mnie?-zapytałam go
- Tak, kocham Cię Hope-odpowiedział mi bez wachania"

Przypomniałam sobie naszą rozmowę, gdyby mnie kochał to zostałby na moim pogrzebie i tak jak Ryoma szukał sposobu na uratowanie mnie... Muszę przyznać, że zmieniłam się. Nie byłam już taka sama jak wcześniej. Mój świat potrzebował mnie i mego wybranka by przywrócić harmonię w nim. Eldeel nie mógł się uspokoić ze szczęścia i tulił mnie jak małe dziecko... Minęło kilka tygodni zanim wszystko mi opowiedziano i które mijały mi na próbie skontaktowania się z Iwo. W jednym liście zerwał ze mną, pisząc, że mam do niego nie pisać,  a po kolejnym tygodniu Ryoma mi się oświadczył znowu... Przyjęłam jego zaręczyny... ~Czy nie podejmujesz zbyt pochopnie decyzję Azura? Czy ty go kochasz?~ Odpędziłam natrętne myśli, Iwo nawet nie odpowiedział na moje listy, a jak już odpowiedział to jasno dał mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać ani mnie widzieć.


<Iwo??? Jak tam było podczas niewoli u Garona?? Jak się czułeś jak Hope umarła?? A jak dotarły do ciebie wieści o jej powrocie do życia?? >

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 2057

18 sie 2018

Od Iwo cd: Hope

              >poprzednie opowiadanie<

Dziewczyna na samo wspomnienie swojego widzenia aż drżała na ciele. Nie wiem czy akurat To widzenie się sprawdzi, czy się przeistoczy w żeczywistość a raczej nie mam zamiaru tego sprawdzać.
Muszę coś wymyślić nim znowu nas rozdzielą, nie mam zamiaru po raz kolejny jej tracić z myślą że może mi się już nie udać. Co to, to nie. Nie pozwolę na to więcej!
Nieświadomie stukałem palcami o blat stołu, wystukając jakąś melodię. Moje myśli kotłowały się we mnie niczym wzburzony ocean, zmarszczyłem brwi odruchowo przyciągając do siebie rozdygotaną Hope.
Dziewczyna objęła mnie swoimi drobnymi rączkami i wtuliła się niczym mały kotek.
Nie powiem, bardzo mi się to spodobało...
- Hope?-zacząłem gdy w mojej głowie rodził się powoli pomysł, ta ani na chwilę mnie nie puszczając tylko mruknęła bym kontynuował- Musisz zamieszkać u mnie, tam będziesz w miarę bezpieczna...za parę dni wymyślimy coś innego...nie chcę znowu Cię stracić, już nigdy więcej...
Poczułem jak się spina, nie ufa mi...nie ufa mi na tyle by ze mną pujść...
Zacisnąłem szczęki starając się nie dopuścić uciążliwych myśli kotłujących się w mojej głowie.
-Nie wiem..-szepnęła cicho
- Hope błagam-odkleiłem dziewczynę delikatnie od siebie, tym samym zmuszając do spojrzenia na mnie tymi swoimi najpiękniejszymi ślepkami na świecie
- Ufasz mi? -zapytałem nieustannie wpatrując się jej prosto w oczy
Chciałem dojżeć o czym myśli, jakie emocje ma w środku?
Hope nabrała głęboko powietrza i za nim zdołała cokolwiek powiedzieć, ja posadziłem ją sobie na kolanach.
Dziewczyna delikatnie się spięła ale po chwili oplotła mnie niczym małpka swoimi rękoma i nogami.
Trwaliśmy tak przez dłuższy czas a ja po prostu kreśliłem na jej plecach niezidentyfikowane szlaczki co najwyraźniej jej się bardzo podobało.
- Ufam Ci Iwo-wyszeptała nagle
- To choć do mnie, wiem że to nie jest jakoś bardzo bezpieczne miejsce...-przerwała mi kładąc swojego palca na wargach
Zdziwiony popatrzyłem jej głęboko w oczy
- Kochasz mnie?-zapytała wplątując swoje dłonie w moją czuprynę doprowadzając mnie tym do ciężkiego stanu.
- Tak, kocham Cię Hope-odpowiedziałem jej bez wachania
Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła a ja zacząłem się zastanawiać o co chodzi.
I w tedy oboje usłyszeliśmy czyjeś głosy, wspinali się po zewnętrznej stronie ściany kierując się do nas.
Oboje zerwaliśmy się z miejsca i w ekspresowym tempie byliśmy gotowi do obrony. Wyjąłem z za pasa swój ostry nóż i po prostu utkwiłem wzrok w oknie.
- Co robimy?-szepnęła
- Musimy ich złapać-odpoqiadam i bezsłownie porozumiewając się na migi zajęliśmy swoje pozycje, Hope udała się do kuchni jak by nigdy nic a ja ukryłem się tak, żeby Ci co mają zamiar nas a raczej ją dopaść nie mieli pojęcia o moim istnieniu.
Nie kazali długo na siebie czekać, już po chwili w pokoju stanęło dwuch zamaskowanych mężczyzn.
Widziałem doskonale jak skradają się w stronę dziewczyny, gdy jeden poszedł przodem pozostawiając drugiego w tyle, wykorzystałem sytuację i sprawnie dzieliłem rączką mojego noża, intruza. Nie przypuszczałem że będzie to tak dziecinnie proste! Facet leżał nieprzytomny pod moimi nogami, co za idioci są tak pewni?
Szybko związałem mężczyznę i ruszyłem po drugą zdobycz, usłyszałem jak Hope zaczyna walczyć z tamtym. Wbiegłem do kuchni w tym samym momencie w którym dziewczyna kopniakiem posłała wroga na blat i zdzieliła go patelnią po głowie. Skrzywiłem się mimowolnie, musi nieźle boleć.
Patrzyłem uwarznie na ich walkę by po chwili zobaczyć jak Hope przygwożdża tamtego do ziemi i wykręca mu bark.
Pomogłem związać mu nogi i ręce by po chwili usadowić ich obu na podłodze, zastanawiałem się kim są. Oboje mieli kominiarki na twarzach przez co nie mogliśmy ich rozpoznać.
Popatrzyłem porozumiewawczo na dziewczynę która kiwnęła głową na znak że rozumie i w milczeniu podeszła do barczystego faceta, sprawnym ruchem zciągnęła mu kominiarkę z głowy...

Ilość słów: 610

Hope? >Przepraszam że to tak długo trwało ale dopiero teraz mam czas. I sorry bo coś mi to trochę nie wyszło :/ <


3 sie 2018

Od Hope cd. Iwo

Wysłuchałam jego opowieści i powoli do mnie wróciło, co się wydarzyło. Mój strach był powodowany tym monstrum, który przybrał wygląd Stinga... Bałam się, że to może się powtórzyć, że każdy jest tym potworem... Złapałam się za głowę i syknęłam... Iwo natychmiast znalazł się obok mnie i patrzył ze zmartwieniem na mnie. Uspokoiłam go..,
- Teraz pamiętam... - powiedziałam niepewnie...
Iwo widocznie posmutniał... On myślał, że to jego wina, że się boję.... Nie wytrzymałam i się wtuliłam w niego z płaczem... Chłopak był zaskoczony, ale mnie mocno objął chcąc mnie uspokoić.. - Teraz wiem, czego tak na prawdę się bałam.... Bałam się, że każdy może być tym potworem, który przybrał wygląd Stinga .. - wyjaśniłam przez łzy
Iwo pocałował mnie w czoło i wrócił ze mną do domu. Szybko zasnęłam w objęciach Iwo, który położył mnie do łóżka i okrył kołdrą. Obudziłam się po godzinie, ale nikogo nie zastałam w domu... Czy ja nadal śnie?  Nie wiem.. Byłam w dziwnej krainie, wszędzie było ciemno... A przede mną był jakiś budynek, coś na wzór zamku... Niepewnie poszłam w jego kierunku... Droga bardzo mi się dłużyła. Szczerze bałam się, ale coś mi mówiło bym weszła do niego. Ostrożnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Wszędzie panowała cisza i spokój. Nie podobało się mi to. Jednak we wnętrzu ala zamku panował mrok i trudno było coś zobaczyć przez to. Przełknęłam ślinę i ruszyłam przed siebie, stawiając ostrożnie kroki by w razie czego nie obudzić kogoś lub czegoś, kto lub co mogło tu mieszkać.  Nic jednak na mnie na chwilę obecną nie wyskoczyło, ale to zawsze mogło się zmienić, lecz liczyłam, że tak zastanie, przecież mówi się: "Nadzieja matką głupich". Marne pocieszenie, ale zawsze jakieś, czyż nie?  Ruszyłam przed siebie, obserwując czujnie otoczenie. Czułam, że błądzę jak w labiryncie... Miałam wrażenie, że mijam już po raz setny te same drzwi.... Po kilkunastu minutach znalazłam schody na górę i na dół .... Na początku chciałam iść na górę, lecz usłyszałam jak ktoś lub coś schodzi, więc szybko i najcichszej zejść na dół, ale to był błąd! Ten ktoś lub to coś nie było samo i szło na dół! Gorączkowo szukałam kryjówki,  jednocześnie starając się nie robić przy tym hałasu...  Znalazłam jakąś starą szafę, więc bez zastanowienie schowałam się w niej...  Do pokoju, w którym byłam schowana weszło dwóch mężczyzn... Jednym z nich był mój ojciec - rozpoznałam go po głosie - a drugiego nie znałam... Oni rozmawiali o mnie!  Przełknęłam ślinę i delikatnie uchyliłam drzwi, by móc bardziej usłyszeć ich rozmowę...
- Pamiętaj, co obiecałeś mi w zamian za to - rzekł nieznajomy do mego ojca
- Wiem, ona będzie twoja, więc będziesz mógł z nią robić co chcesz..  - odparł mój ojciec. 
O co im chodziło? Dlaczego oni chcą mnie? Zwłaszcza ten nieznajomy.... I czemu mój ojciec obiecał mnie dla tego mężczyzny?  Niepotrzebnie chciałam jeszcze bardziej się wychylić, bo wypadłam przed nogami nieznajomego...
- O wilku mowa - rzekł ten mężczyzna i mnie złapał za włosy oraz podniósł.
Spojrzałam się na niego ze strachem i łzami w oczach... Ojciec się śmiał, a ten drugi patrzył na mnie obleśnym wzrokiem.... Bałam się, tak strasznie się bałam..... Próbowałam się wyrwać, ale po chwili znaleźliśmy się w innym pokoju.... Tym razem w pokoju obecna byłam ja i on, sami...  Co się dzieje?! pomyślałam ze strachem... Chłopak rzucił mnie na łóżko i walnął się na mnie, a potem nastała ciemność..
- HOPE!!!! - usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i poczułam jak ta osoba mną potrząsa...
Ocknęłam się, byłam zlana potem i płakałam... Iwo był przerażony, szybko mnie objął i poczekał aż się uspokoję...  Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to była wizja.... Opowiedziałam wszystko Iwo przez łzy....

<Iwo??? Tym razem to ty mi wybacz >

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 610

2 lip 2018

Od Atalii cd. Kaia


Mogłam po prostu go olać, zostawić i pójść załatwiać własne sprawy. Mogłam uniknąć męki jego towarzystwem, ale nie, stwierdziłam, że dobrze byłoby się dowiedzieć, co słychać w trawie, jak mróweczki sobie radzą. Powoli zaczynałam żałować swojej decyzji. No cóż, z każdą chwilą chłopak udowadnia mi, że jednak nie jest godny na interakcje ze mną. Trzymaj tak dalej, a zaczniesz obwiniać siebie, że zwaliłeś sprawy i zniechęciłeś do siebie tak cudowną osobę, jaką jestem ja. Spojrzałam, jak nerwowo głaskał swoją wiewiórkę, czekając na cokolwiek z mojej strony. Ten jego szczur był irytującym jednostrzałowcem, wystarczyło mocniej go złapać i byłoby po problemie. Wciąż słyszę to piszczenie i wygląda na to, że dzwonić w mojej głowie będzie jeszcze przez bliższy czas. Zlustrowałam ich spojrzeniem.
– A ty co robisz, kiedy czujesz zagrożenie? Grzecznie czekasz, aż ktoś wbije ci nóż w plecy, serce, wątrobę? – Prychnęłam. – Tylko się broniłam, więc twój gryzoń jest sobie sam winny tego, że prawie został uduszony.
– Naprawdę sądzisz, że tak małe, słodkie i urocze zwierzątko mogłoby ci wyrządzić krzywdę?
– Opierasz się na pozorach? – odparłam pytaniem bez chwili zastanowienia. – Skąd mam wiedzieć, czy przypadkiem nie jest to coś zaklętego w drobną postać, a zaraz przypadkiem zamieni się w monstrum, które będzie wykazywać się zdolnościami ponad moje umiejętności?
– Nie miał przecież złych zamiarów. – Dalej ją miętosił. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak nie dałam mu się odezwać ni słówkiem.
– Nie obchodzi mnie to. Zaskoczył mnie, więc potraktowałam go tak, jak go potraktowałam. Jeśli masz zamiar dalej to roztrząsać, daruj sobie. To mnie nie interesuje.
Skinął głową na znak, że zrozumiał. Nie wiedziałam, co w tej chwili sobie o mnie myśli i szczerze mówiąc, niezbyt to mnie obchodziło. Irytujące i męczące, dałam mu szansę, a on tak po prostu ją marnuje. Zróbmy coś, bo się nudzę? I co ja mam mu z tym zrobić? Ach, no tak. Ja powinnam coś wymyślić, a on z uśmiechem na twarzy stwierdzi, że to dobry pomysł i można spróbować to zrobić. Może powinnam go przegonić już na początku? Tak byłoby najodpowiedniej. Założyłam ręce na karku i spojrzałam mu prosto w oczy, szykując się do szorstkiego i chłodnego powiedzenia: "do widzenia Kai", ale chrząknął i zaczął coś nieśmiało jąkać. Zapytał mnie, czy ja posiadam jakiegoś zwierzaczka. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, co mam sądzić o jego pytaniu. Niby zwykłe, normalne, ale jednak jakoś było mi dziwnie na nie odpowiadać. No tak, w końcu do mojego zwierzaka mam więcej szacunku niż dla zwykłej mrówki typu Kaia i dla mnie jest bardziej ludzki od większości ludzi. Mocna i silna więź z pupilem nie jest zła, ale chyba w moim przypadku jest to dość niezdrowe. Fajno, fajno, że tak bardzo kocham mojego ogara, ale jednak to tak trochę niezdrowo.
Spojrzałam raz jeszcze na jego wiewiórę i prychnęłam na jej widok. Ogólnie nic nie mam do małych i uroczych zwierzątek, ale raczej nie są z mojej bajki. Tocząc pojedynek, nie mam zbytnio czasu na to, by zajmować się moim towarzyszem, a mając u swego boku tak coś małego, prędzej bym się martwiła, czy przypadkiem na niego nie nadepnę, czy coś... Titi zupełnie różni się od mojego Viena. Jest uroczy, słodki i gdyby się dłużej zastanowić, szkoda by go zabić... To takie awww stworzonko, a mój pupilek, o ile można go nazwać pupilkiem... Coś na kształt wilka odstrasza i gnębi, raczej nikt nie chciałby spotkać. W dodatku ładniej by wyglądał jako trofeum na ścianie.
– A więc?
– Chcesz go poznać? – zapytałam, nie zwracając uwagi na to, że wciąż mu nie odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie.
– Czyli jakiegoś masz? – Podrapał się po brodzie. – Myślę, że to nie jest zły pomysł. W sumie i tak nie mam nic do roboty. – Uśmiechnął się do mnie delikatnie. Zauważyłam, że stał się również trochę mniej spięty.
– Ale... Musisz się czegoś pozbyć. – Westchnęłam, rozprostowując kości. – Tak jak i ja, gardzi słabeuszami, a jemu z kontrolą nieco gorzej idzie, a więc muszę sprawdzić... Jak sobie radzisz w walce.
Chłopak zadrżał. Przestraszył się? Nie, raczej było mu zimno... Ale na wszelki wypadek, pozwoliłam sobie go uspokoić. Nie będzie walczył ze mną. Nie mam chęci na tak nudny pojedynek. Znajdziemy zaraz jakiegoś leszcza, który jest mniej więcej równy poziomowi Kaia i zobaczymy, co z tego wyjdzie. No chyba, że stracił zainteresowanie mną i moim Vienem.

Kai?
Ilość słów: 719

Od Natsu cd Lucy

Czułem, że Lucy mi nie wybaczyła do końca, więc nie chciałem by zmuszała się do seksu ze mną, aby pokazać mi, że wybaczyła. Położyłem ją na bok, a sam przewróciłem się na bok. Nie mogłem jakoś tak po prostu zapomnieć, że nawet nieumyślnie ją zraniłem... Zasnąłem pełen obaw o naszą przyszłość...
~**~
Wstałem wcześniej i zająłem się dziećmi by Lucy mogła pospać dłużej niż zazwyczaj. Moja intuicja mówiła mi bym na jakiś czas zniknął. Zwłaszcza po liście, który zastałem pod drzwiami i był zaadresowany do mnie.  Nie było podpisu od kogo ten list.. Spojrzałem tylko, czy Lucy śpi i nie zajrzy mi przez ramię by zobaczyć, co jest napisane. Rozpoznałem pismo, które należało do mojego dawnego przyjaciela... Pokłóciliśmy się o pewną sprawę... Mieliśmy inne zdanie i tak jakoś wyszło... Chciał się ze mną spotkać...Dlaczego? Po tym jak Lucy się obudziła, oznajmiłem, że muszę wyjść. Nie pytała mnie dokąd, co mi trochę ulżyło. Podróż na pewno zajmie mi dzień, góra dwa dni marszu. Chciał się ze mną spotkać w naszym ulubionym miejscu za dzieciaka.

~Dwa dni później~
Dotarłem na miejsce w południe i wszedłem do opuszczonego zamku. Nie myliłem się, siedział na połamanym filarze i wpatrywał się w sufit. Zauważył mnie. Podszedł do mnie i podał mi rękę na powitanie. Było dość niezręcznie, po tylu latach się spotkać.. Od czego powinienem zacząć rozmowę?
- Sporo czasu minęło odkąd tu byliśmy, a nic się nie zmieniło. 
- Masz rację. Jak Ci się wiedzie? - spytał
Opowiedziałem mu o tym, że wziąłem ślub i mam dwójkę szkrabów. Andre nie mógł uwierzyć mi... Szczerze nie dziwię się mu. Kto by pomyślał, że ja będąc narwanym chłopakiem znajdę kogoś kto mnie usidli... A tu jednak... Lucy jest wyjątkowa...  Andre zobaczył, że jeszcze coś mnie trapi. Opowiedziałem mu dalsze moje losy. Po usłyszeniu do końca mojej opowieści usiadł obok mnie i westchnął... 
- Kobiety to przebiegłe istoty. - rzekł
Miał rację, ale Lucy taka nie była. Lucy to miła i bardzo uczynna osóbka o wielkim sercu.  A ja ją skrzywdziłem i nie mogłem sobie tego wybaczyć. Może z tego powodu trudno mi spojrzeć w jej oczy, bo widzę w ich ogromny ból i cierpienie.  Andre wyrwał mnie z rozmyślań przechodząc do sedna sprawy, po co się tu spotkaliśmy.  Poprosił mnie o wspólne wykonanie nieoficjalnej misji. Zaciekawiło mnie to. Zacząłem go słuchać o wiele uważniej. Miał pomóc pewnej biednej wiosce, której nie było stać na złożenie oficjalniej misji... To smutne.  Postanowiłem mu pomóc, więc się zgodziłem. Mieszkańcy mieli problem z jakimś duchem... Nie chciało mi się w to jakoś wierzyć. Dla mnie duchy, oprócz Gwiezdnych Duchów Lucy to w inne nie wierzę. Jednak wiedziałem, że wszystko może być możliwe i wydarzyć. Od razu ruszyliśmy w kierunku tej wioski, po drodze wspominając  stare, dobre czasy przy tym śmiejąc się.  Po dotarciu na miejsce mieszkańcy przyjęli nas z uśmiechem na ustach mimo bladych bladych i przerażonych twarzy. Nie miałem serca by odmówić im. Potem dowiedziałem się, że Andre niedaloko mieszka.  Zaczęliśmy słuchać opowiadań mieszkańców jak jakaś zjawa damy zjawia się tutaj o północy i lamentuje w poszukiwaniu czegoś... Może udałoby się z nią porozmawiać? Może coś zgubiła i przez to nie może odejść z tego świata? Znalezione obrazy dla zapytania ghost lady fantasyBędziemy mieli przynajmniej jakiś punkt zaczepienia podczas tego śledztwa.  Czekaliśmy na północ, aż prawie usnęliśmy. W końcu się pojawiła, a wraz z nią mgła. Miała długą czarną suknię i tego samego koloru włosy. Poruszała się spokojnie i była zamyślona. Nie mogłem uwierzyć, że prawdziwe duchy istnieją na prawdę. A tu mam dowód tego! Lucy nie uwierzy w to jak jej opowiem! Jednak trzeba było się otrząsnąć i wziąć się za robotę... 
- Em.. Hej... - zacząłem
Duchowa dziewczyna spojrzała na mnie w milczeniu... Aż mnie ciarki przeszły! 
- Czego szukasz? Dawno już nie ma Cię na tym świecie - zaczął Andre. 
Szukała obrączki po zmarłym mężu by móc się z nim połączyć po śmierci.. To było słodkie i romantyczne wbrew pozorom.  Poprosiliśmy by opowiedziała, gdzie ostatni raz była z nim. Przyjęła naszą pomoc, co przyjęliśmy z uśmiechem ruszając do katedry. Przeszukaliśmy ją, ale nic nie znaleźliśmy.  Nagle przed nami stanął jakiś mężczyzna. 
- Czego szukacie w tym splugawionym miejscu? - spytał
Coś czułem, że będą z nim problemy. Andre wyjaśnił co robimy, a ten wybuchnął śmiechem i pokazał obrączkę. 
- Niech cierpi tak jak ja. Odrzuciła moją miłość, to ja jej nie pozwolę spotkać się z jej ukochanym. - warknął
Nie było wyjścia, musieliśmy siłą odebrać  obrączkę od niego.  Zaatakowałem go Ognistym Skrzydłem Smoka, zrobił unik, ale z drugiej strony wziął go Andre. Z dwoma Zabójcami Smoków nie miał szans.Mimo to był wytrzymały, więc walka trwała dłużej niż przewidywaliśmy, ale zdobyliśmy obrączkę. Znaleźliśmy tą damę i jej oddaliśmy zgubę. Po otrzymaniu obrączki zniknęła, a wraz z nią mgła. Wypełniliśmy nasze zadanie.  Mieszkańcy następnego dnia świętowali i dziękowali nam. Odbyła się z tej okazji spora zabawa.  Mieszkańcy dali mi ciuchy na przebranie, na głowę nałożyli pióropusz, na ramionach jakieś bransoletki mi nałożyli oraz pomalowali mi twarz. Podobało mi się to. Bawiłem się świetnie. Jednakże w pewnej chwili Andre zniknął, ale go znalazłem. Siedział pod drzewem. 
- Może zostaniesz? - spytał
- Muszę wracać - odparłem
- Wcale nie musisz. Przydałby Ci się trening. Atlas Flame mnie trenował, więc mógłbym Cię nauczyć kontroli nad piekielnymi płomieniami.
Kusząca propozycja! Może taka separacja nam z Lucy się przyda i pozwoli nam świeżo spojrzeć na nasze małżeństwo... Ale co z dziećmi?  Mam rodzinę i obowiązki wobec niej... Moje rozmyślanie przerwało pojawienie się tego samego mężczyzny. 
- Pożałujecie tego, że ze mną zadarliście. - po tej groźbie zniknął.
Po jego słowach zdecydowałem się zostać z Andre by trenować i go znaleźć w celu pokonania na dobre jego.

~Rok później~
https://i.pinimg.com/originals/98/dd/06/98dd0622a1b09b7c5684388586145c1d.jpgJuż od roku nie kontaktowałem się z Lucy, bo się bałem, że może się jej lub dzieciom coś się stać. Można powiedzieć, że lekko się zapuściłem. Miałem dłuższe włosy, które byłem w stanie związywać w kitę, ale najczęściej były rozpuszczone. Podobała mi się ta fryzura i długie włosy. Nauczyłem się posługiwać Piekielnymi Płomieniami oraz pokonaliśmy tego mężczyznę, więc nie musiałem się już obawiać o bezpieczeństwo swej rodziny.  Wróciłem do domu i spojrzałem na Lucy, która była zaskoczona moim wyglądem i była zła... Opowiedziałem jej czemu mnie nie było przez rok...




<Lucuś????>

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 1030

1 lip 2018

Od Laxusa cd. Raito

<Poprzednie opowiadanie>
Po oprowadzeniu chociaż kawałek Rai poszedłem do gildii w celu znalezienia jakieś misji. Evegreen  pogratulowała mi wreszcie odwagi, Bisclow coś tam się powyśmiewał, ale też życzył mi powodzenia. Fried płakał z niewiadomych przyczyn dla mnie, ale on zawsze był dziwny.  Wziąłem szybki prysznic,a następnie się położyłem spać. Miałem okropny sen, śniło mi się, że ktoś krzywdzi Raito, a mnie nie ma przy niej. Tak koło północy ktoś dobijał się do moich drzwi. Lekko zaskoczony, kto może być o tak późnej porze,lecz miałem okropne myśli i przeczucia... Mówiąc szczerze obawiałem się otworzyć drzwi. Po otworzeniu drzwi zastałem matkę Rai i Yoake. Matka Rai zaczęła chaotycznie opowiadać, co się stało. Jedną rzecz zrozumiałem, że Rai jest w wielkim niebezpieczeństwie, więc ruszyłem natychmiast z odsieczą. Szczerze nie zastanawiałem się jak silny może być ten demon, bo dla mnie liczyło się bezpieczeństwo Rai... Nie pozwolę jej zginąć, choćby za cenę mojego życia. Po dotarciu na miejsce, mogę rzec, że w ostatniej chwili uratowałem Rai od śmiertelnego ciosu. Spojrzałem się na nią, nie wyglądała mi na śmiertelnie ranną, ale na wyczerpaną i poturbowaną. Rozpętała się wyrównana walka,choć demon był silniejszy ode mnie. Jednakże to on był moim przeciwnikiem i nie pozwoliłem Raito się wtrącać,gdyż zaczęła wstawać. Pokryłem swoje ciało błyskawicami i zaatakowałem salwami różnych ataków. Walka była długa i nużąca. Dosyć łatwo pokonałem jego sługusów,których wysłał na mnie  samą magią błyskawic, że tak to nazwę. Po pokonaniu ich został sam demon. Powiedział mi bym sobie odpuścił, bo i tak przegram z nim walkę. Gdy miałem zamiar już zaatakować demona, zostałem zaatakowany od tyłu, ale Rai mnie ochroniła. Kazałem
Rai zaczekać, ponieważ zaatakuje w innym momencie. Spojrzała zaskoczona, ale kazałem jej użyć swej magii, a sam zaatakowałem przeciwnika piorunem, ale na nim nie zrobiło to wrażenie, a nawet się uśmiechem. Był szybki i zmierzał w kierunku Rai. Krzyknąłem by zrobiła unik, bo martwiłem się, że coś mogło mej lubej się stać. Zasłoniłem ją w ostatniej chwili i oberwałem dość mocnym atakiem. Stanąłem nieźle wkurzony i użyłem wściekłego piorunu na przeciwniku, który po tym ataku powinien polec, ale tak się nie stało. Cholerny uparciuch z niego...   Obserwowałem go i zauważyłem małą ranę, może gdybym w niego trafił to bym go pokonał? Musiałem tylko celnie wycelować podczas, gdy on ruszył na mnie... Raito krzyknęła bym się odsunął, lecz nie miałem zamiaru tego zrobić.  Użyłem Sięgającego Nieba Oszczepu Smoka Piorunów, który trafił w jego ranę... Demon padł i znikł po chwili. Uznałem to, że udało mi się go pokonać.  Ruszyłem w stronę Rai, objąłem ją ręką i zaprowadziłem do domu,  gdzie jej matka z Yoake była.  Pomogłem matce Rai w leczeniu Rai. Chociaż Porlyusica najlepiej by jej pomogła od nas, ale nigdzie jej nie mogłem znaleźć. Dziewczyna przespała dwa dni, a gdy się obudziła czułem ulgę i radość.  Pocałowałem ją i objąłem.
- Jesteś już bezpieczna, Rai... - szepnąłem
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i objęła mnie, wtulając twarz w mą klatkę piersiową. Głaskałem ją po głowie, czekając  jak sama zdecyduje kiedy mi wszystko powiedzieć. Nie chciałem jej zmuszać do niczego.... Raito wiedziała, że może na mnie liczyć. 

<Raito??? Nie uśmiercaj jej >

<Następne opowiadanie>
Ilość słów: 508

30 cze 2018

Od Iwo c.d: Hope

                                                     >poprzednie opowiadanie<

Widziałem że dziewczyna chce mi coś powiedzieć ale zanim wydobyła ze swoich ust jakikolwiek dźwięk podszedł do nas niespodziewanie Sting i poprosił Dziewczynę o udanie się z nim.
Nie przeszkadzając im wstałem i jak zbity pies ruszyłem w drogę powrotną do swojego domu.
Nadal widziałem ból w jej oczach, w cale nie tak miało to wszystko wyglądać.
Mam nadzieje że dziewczyna pozwoli mi wszystko wyjaśnić, może mi wybaczy ?
Odszedłem dobre parę naście metrów gdy usłyszałem przeraźliwy krzyk Hope, co jej się dzieje ?!
Zawróciłem i w błyskawicznym tempie ruszyłem biegiem z której usłyszałem krzyk.
Niestety gdy dobiegłem jedyne co ujrzałem to porwaną dziewczynę przez jakiegoś ...pff...no nawet nie wiem jak to nazwać. Zwierzę poszybowało w gorę a ja jedynie mogłem się temu przyglądać..
Muszę ją znaleźć...muszę ją odnaleźć...
Zacząłem gwizdać i z za drzew wybiegła Odala a tuż za nią Alfaar. Ogier za trzymał się przy mnie a ja zwinnie na niego wskoczyłem.
Ruszyłem galopem za tamtym dziwnym stworzeniem, jeżeli będziemy wystarczająco szybcy może uda nam się nie stracić z oczu Hope.
Koń przyspieszał z każdą chwilą coraz bardziej, omijaliśmy zwinnie każde drzewo. W pewnym momencie wyjechaliśmy na dużą i pustą przestrzeń gdzie dałem znak łydkami by Faar przyspieszył jeszcze bardziej. Czułem jak jego każdy mięsień zaczyna coraz mocniej pracować. Z każdym metrem nasza prędkość się zwiększała, z każdą sekundą doganialiśmy to dziwne zwierzę, mam nadzieję że nie będzie chciało nam przeszkodzić.
W pewnym momencie za mocno zapatrzyłem się w tego stwora i gdy Faar wybił się do skoku przez zwalony pień zachwiałem się niebezpiecznie do tyłu co spowodowało że koń stracił równowagę i o mało co nie wywalił się lądując.
- Przepraszam-poklepałem go po szyi nadal pilnując by jechał równym tempem.
Odala cała szczęśliwa z powodu tego że coś się dzieje wyprzedziła nas o parę metrów, w długich trawach dało się ujrzeć jej falujące uszy, nic więcej.
Gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazłem byłbym w swoim żywiole, uwielbiam prędkość i dreszczyk emocji...
Popatrzyłem do góry gdzie powinien znajdować się zwierz ale go nie ujrzałem, gdzie on jest ?!
Panicznie zacząłem się rozglądać a gdy zobaczyłem go po swojej lewej wymusiłem na koniu ostry zakręt prawie o sto osiemdziesiąt stopni, Faar zarył kopytami w ziemi i ślizgając się posłusznie wykonał zadanie. O mały włos się po raz kolejny nie wywaliliśmy.
"Uważaj" - odezwał się w moich myślach Alfaar
- Wiem-odpowiedziałem
"Spokojnie, nie zgubimy ich"
- A z kąt masz taką pewność ?
" W końcu jestem najszybszym koniem z wszystkich, już zapomniałeś ?"
- Nie...
" Wyczuł nas !"  Tym razem to był głos Odali " Musimy być ostrożni"
- Jak bym tego nie wiedział-odpowiadam jej
Ale po kolejnej godzinie pościgu zwierz wcale nie chciał nas atakować, doskonale zdawał sobie o nas sprawę ale nic z tym nie robił. To dobrze czy źle ?
Gdy zwierze w końcu wylądowało ja też zwolniłem, nie chciałem od razu im się pokazywać...
                                                                  ***
Mięło kolejne parę dni w których poznałem mężczyznę który opiekował się Hope. Codziennie do niej przychodziłem gdy była nie przytomna, podobno może mieć zaniki pamięci, nie będzie mnie pamiętać. Ale podobno z każdym dniem ma się jej poprawiać. Nie wiem po co to ale mężczyzna nie chce mi udzielać żadnych odpowiedzi. Kolejne dni przynoszą tylko rozczarowania bo nawet jeżeli Hope już jest przytomna wcale nie chce mnie widzieć ani choć by zamienić dwóch słów. Mężczyzna powtarza żebym uzbroił się w cierpliwość ale to za każdym razem boi gdy widzisz jak cała się spina albo przyśpiesza jej oddech na sam dźwięk mojego głosu. Ona się po prostu mnie boi...ale po prostu przeczuwa co jej zrobiłem...tego nie wiem...
Ja na prawdę chcę jej wszystko wyjaśnić, ja na prawdę coś do tej Dziewczyny czuję, nie chce by przez to co się stało mielibyśmy się przestać spotykać. Jeżeli zraniłem ją tak że juz nigdy mi nie zaufa i nie będzie chciała ze mną być jako partnerka to chce być chociaż jej przyjacielem. Wiem...będzie bolało...ale ja na to zasłużyłem.
Po raz kolejny zapukałem do drzwi ale gdy je otworzyła i mnie w nich zobaczyła kompletnie nie chciała niczego słuchać. Moje serce po raz setny rozprysło się na miliony szklanych odłamków.
Po moim policzku popłynęły łzy...łzy bólu...czemu to tak musi boleć ?
Wyszedłem na pole i stanąłem przed Odalą.
- Nie udało się...-usiadłem na trawie i zacząłem głaskać ją po łbie
Co ja mam zrobić by z nią móc porozmawiać ? By powiedzieć jej wszystko i żeby przestała się mnie bać ?
Przez chwilę główkowałem aż w końcu usiadłem pod drzewem, poczekam sobie tutaj na nią nawet jeżeli zajmie mi to kilka dni. A jak już wyjdzie to wszystko jej powiem choć bym miał użyć siły by choć na chwilę ją zatrzymać przy sobie...
Po kolejnych sześciu godzinach Hope wyszła z budynku na sam jej widok moje serce zabiło mocnej. Tym razem uda mi się !
Szybko do niej podszedłem od tyłu
- Możemy porozmawiać ?-odezwałem się na co dziewczyna się spięła i przywaliła mi nogą prosto w brzuch
Zgiąłem się w pół i upadłem na chodnik
- Zostaw mnie -mówi
- Ale ja chce z Tobą porozmawiać, czemu mnie cały czas unikasz ?-mówię z trudem
Widzę w niej niepewność....
- Nie możesz choć raz mnie wysłuchać ? Wysłuchaj co mam Ci do powiedzenia a gdy skończę sama zdecydujesz co dalej...jeżeli nie będziesz chciała mnie znać to..to to uszanuję i nie będę Ci więcej wchodził w drogę. Proszę !-mówię pośpiesznie bojąc się że zaraz mi ucieknie i moja szansa znowu przepadnie a tego bym już nie zniósł...
Dziewczyna przez chwilę na mnie patrzy analizując wszystko w myślach a ja nadal klęcząc z opuszczoną głową czekam na jej decyzję.
- Dobrze...-mówi niepewnie- Ale nic mi nie zrobisz ?
Od razu podnoszę wzrok i napotykam jej śliczne oczy wpatrujące się we mnie z obawa
- Nie, nigdy bym Cię nie skrzywdził...-szepczę- Usiądziemy tam ?-wskazuję na ławkę
Oboje podchodzimy tam i siadamy po dwóch końcach ławki daleko od siebie, zaczynam wszystko od początku. Mówię jej jak tutaj trafiłem i jak się poznaliśmy, opowiedziałem jej wszystkie nasze przygody ze szczegółami, nie omijam niczego. Opisuję wszystko aż w końcu opowiadam jej o tym przeklętym wieczorze...nie mogę powstrzymać łez...tym razem nie czekam i opowiadam jej czemu tak postąpiłem że wcale tego nie chciałem tylko to cholerne wspomnienie...
I teraz siedzę skulony patrząc nieśmiało w jej stronę, teraz okaże się czy mi wybaczy czy znienawidzi...

Hope ?

ilość słów: 1056

>przepraszam że tak musiałaś na to długo czekać :> mam nadzieję że Ci się spodoba :3<





16 cze 2018

Od Hope cd Iwo

Wybiegł... Chciało mi się płakać... Nie rozumiem czemu mnie pocałował? Chciał mnie upokorzyć? Pokazać jaka jestem naiwna? Ubrałam się i postanowiłam, że już z Iwo nie będę trenować i najlepiej będzie jak zamieszkamy osobno.  Poszukałam go i znalazłam w lesie... Płakał.. Nie wiem czemu, ale położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, a on spojrzał się na mnie... Chciałam coś powiedzieć, gdy pojawił się Sting.
- Tu jesteś. Mistrz Cię wzywa. - po tych słowach pokazał bym poszła za nim.
http://www.notodoanimacion.es/wp-content/uploads/2015/08/zbrush.jpgPosłuchałam go, wiedząc iż mistrz nie lubi czekać. Iwo podczas naszej rozmowy zniknął... Kątem oka dostrzegłam to stworzenie, które wyglądało, że nie ufa Stingowi. Nie rozumiałam czemu.... Po chwili Sting przystanął i spojrzał na mnie dziwnie... A po chwili inaczej wyglądał... Wyglądał przerażająco! Nie miał oczu, a na głowie miał cztery duże rogi, a na czole mniejszy kolec czy coś w tym rodzaju.  Posiadał skrzydła...Jednakże miał ostre zęby, które mogły za jednym zamachem mnie rozszarpać... Co to było?! Byłam okropnie przerażona, że nawet nie byłam w stanie się ruszyć czy krzyknąć. Stałam jak sparaliżowana, podczas gdy to coś się do mnie zbliżało...  Czułam jak nogi uginają się pode mną i odmawiają mi posłuszeństwa. W oczach stanęły mi łzy i czułam, że tracę przytomność... Muszę coś zrobić, https://www.wallpaperup.com/uploads/wallpapers/2013/05/09/83921/de744b3235634dc8b1cfa50efd067231.jpgmuszę.... W końcu udało mi się krzyknąć, przez co to coś rzuciło się na mnie. Na szczęście na ratunek przybył Dei i nie był sam... Obok niego pojawiło się coś w stylu lisa czy wilka o sześciu ogonach i rogach na głowie. Miało to coś dziwne znaki na ciele i o wiele bardziej znajome się wydawało niż Dei. Ostatnimi siłami widziałam biegnącego Iwo w moim kierunku i tego "wilka" jak chwyta mnie w paszcze i znika oraz krzyk Iwo, który krzyczy moje imię w rozpaczy.  
~Kilka dni później~
Obudziłam się w nieznanym sobie miejscu... Obok mojego łóżka leżał ten wilk. Nie wiedziałam, gdzie jestem i jak długo. Przypomniałam sobie, co się wydarzyło, co mnie przeraziło. Wilk zauważył iż się obudziłam i mnie polizał na powitanie. Po chwili ktoś wszedł do pokoju... 
- Witaj, jak się czujesz? - spytał mężczyzna
- Witaj, dobrze,dziękuję. Gdzie ja jestem? - spytałam
https://lh3.googleusercontent.com/-Y8mc4OZ9Akc/WyU80mDQhGI/AAAAAAAAB5c/f2WXXmApTA8gTjWXOCMrmimfsqmU3dNWwCJoC/w530-h749-n/first_frost_by_sandara-dbwo4xs.jpgOdparł, że w jego kryjówce, a w mówiąc jaśniej w jaskini tego wilka... Wilk o imieniu Nox Sidus, co znaczy Nocna Gwiazda mnie tu przyniósł i czuwał nade mną. Nieznajomy wyjaśnił, że on należał do mojej matki. Unikał odpowiedzi na pytanie skąd znał moją mamę.  Odparł jedynie, że jestem w wielkim niebezpieczeństwie i chce mnie szkolić w opanowaniu tej mojej mocy. Wyjaśnił, że napastnicy chcą mojej krwi do rytuały i łuskopióra Dreiana, którego ostatnie jajo jest mi przeznaczone... Nieznajomy przyniósł mi to jajo i poprosił bym położyła swoją dłoń na nim... Wahałam się czy mu zaufać... Jednakże ciekawość wzięła górę i zrobiłam to! Z jaja wykluł się mały lub mała Dreiana! Była cała niebieska i wyglądała słodko! Wzięłam ją na ręce, a ona na mnie się spojrzała i wtedy to się stało... Zapadłam w kilkutygodniową śpiączkę... Miałam dziwne sny, które raz były miłe i przyjemne, a niektóre były przerażające i pełne krwi oraz bólu. Były to jedyne sny jakie wracały najczęściej w moim śnie... 
<Po kilku tygodniach>
Obudziłam się pewnego ranka, ale gdzie ja byłam? Nagle do pokoju wszedł jakiś chłopak o białych włosach i masce na twarzy... Podbiegł do mnie, lecz ja odsunęłam się od niego i chłodno na niego spojrzałam.
- Czego chcesz? Kim jesteś? Wyjdź z mojego pokoju! - wrzasnęłam rzucając kilka pytań na raz
Chłopak protestował, ale jakiś starzec kazał mu wyjść i zaczął ze mną rozmawiać. Kiedy ten chłopak się pojawił wpadłam w panikę... Miałam wrażenie, że go znałam, ale czułam iż zadał mi ból czymś lub jakimś uczynkiem, więc wolałam go unikać....  Nie pamiętam za bardzo, co się działo kilka miesięcy wcześniej... Makarov mówi, że to chwilowa amnezja po śpiączce i to minie... Dobrze by było, ale do tego czasu wolę unikać tego białowłosego chłopaka. Wróciłam do swojego mieszkania, ale najpierw ostrożnie się rozejrzałam czy jestem tu bezpieczna... Nic nie wskazywało na to by ktoś tu był oprócz mnie... Ucieszyło mnie to... Spojrzałam na swój brzuch i miałam tam dziwny znak.. Makarov mówił, że to znak gildii Sabertooth, do której należę. Fajnie. Po obejrzeniu każdego pomieszczenia poczułam po chwili jak coś wyłazi z moich włosów... Był to Dreian! Jego pamiętałam doskonale! Wzięłam go na ręce i ucałowałam w pyszczek. Jak mogę go nazwać?
- Będziesz się zwać Neranea - uśmiechnęłam się.
Spodobało jej się to imię, ale po chwili usłyszałam pukanie... Przełknęłam ślinę, wystraszona tym kim może być osoba.. Powoli otworzyłam drzwi, a w nich stanął ten białowłosy chłopak... Chciałam zamknąć instynktownie drzwi ze strachu, choć nie wiem czemu się go obawiałam i jak mnie zranił on...
- Zaczekaj Hope! - krzyknął do mnie
Skąd zna moje imię? Jednakże nie otworzyłam mu drzwi, nie ufałam mu. Po chwili usłyszałam jak odchodzi... Uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam jak z oczu lecą mu łzy, gdy odchodził... Widać było, że stara się to ukryć by nikt nie widział tego... Cicho zamknęłam uchylone drzwi... Spojrzałam na Nere...
- Co mi się stało? - spytałam, głaszcząc ją..

<Iwo??? Hope ma amnezję ^^ Co robiłeś po tym jak zniknąłeś gdy pojawił Sting i przed krzykiem Hope ? Oraz jak ją znalazłeś i co robiłeś gdy zniknęła?? :) >
Ilość słów: 838

Od Iwo c.d: Hope


                                                       >poprzednie opowiadanie<

Zawisłem całkowicie nad nagą dziewczyną, Hope miała rumieńce na policzkach i patrzyła mi się prosto w oczy, nie patrz się w dół Iwo...nie patrz się....
No i  popatrzyłem, moje źrenice się powiększyły, zaraz nie dam rady się kontrolować...
Dziewczyna miała na prawdę idealne ciało, tylko czy ...ja jestem na to gotowy ?
Przygryzłem wargę nadal pożerając Hope wzrokiem.
Dziewczyna oddychała coraz szybciej...
Jasny szlag, nie dam rady...
Wciągnąłem powietrze do płuc i ...
Wpiłem się zachłannie w jej słodkie malinowe usta, oddała pocałunek, na co od razu go pogłębiłem. Nasze języki walczyły o dominację, niestety poczułem jej drobne rączki jak wplątują się w moją czuprynę i zaczynają bawić się moimi włosami.
Jęknąłem jej prosto w usta na co się uśmiechnęła zwycięsko nie chcąc być jej dłużny zacząłem błądzić swoimi dłońmi po całym jej ciele.
Popatrzyłem jej w oczy by sprawdzić czy na pewno chce, ale nic nie zobaczyłem oprócz pożądania.
Posłałem w jej stronę cwaniacki uśmieszek i zacząłem całować ją najpierw po szyi przy okazji przygryzając jego płatek na co dziewczyna wydała z siebie jęk, uśmiechnąłem się do siebie zadowolony. Sam ledwie co panowałem nad sobą, ta dziewczyna na prawdę na mnie źle działa.
Wszystko było by dobrze gdyby nie to że przed moimi oczami stanęła Shiju....
Zamarłem, zamknąłem oczy starając się opanować targające mną emocje, nie chce z nów przeżywać tego co wcześniej. Ne chce wspominać Jej...
Otworzyłem oczy ale zamiast Hope zobaczyłem Shiju...
Patrzyła na mnie uważnie a ja patrzyłem na nią skamieniały...
- Ja...przepraszam-i z tymi słowami szybko wstałem chwytając po drodze swoje spodnie i wbiegłem do salonu, gdy szybko ubrałem na siebie swoje ciuchy jak poparzony uciekłem z mieszkania.
Wcale nie chciałem żeby to tak się skończyło, teraz Hope uzna mnie za idiotę a co gorsza jeszcze nie będzie chciała mnie znać ?
Ja na prawdę coś do niej czuję, ale...
Wbiegłem do lasu i po jakiś dziesięciu minutach upadłem na kolana chwytając się rozpaczliwie za głowę. Nie chcę tego widzieć...nie chce jej widzieć...chce o tym zapomnieć...zapomnieć...

Wspomnienie z przed trzech lat:
- Shiju !-wolałem ale dziewczyny nigdzie nie było
Gdzie ona się podziała ? Przecież dobrze wie że o tej porze nie można już opuszczać obozowiska, mój Dziadek zawszę to powtarzał. 
Jest wiele niebezpiecznych zwierząt które mogą zaatakować nas z zaskoczenia...
- Shiju ! Shi ! -wołałem Dziewczynę ale cały czas odpowiadała mi cisza, złamaliśmy zasadę mojego dziadka  opuściliśmy obozowisko by mieć trochę prywatności...
Ale Dziewczyna miała oddalić się ode mnie tylko na chwilę a jej nie ma od dłuższego czasu, zaczynam na prawdę się zastanawiać czy aby na pewno nic jej nie jest. 
- IWO !-zawołała mnie
- Shi ?!-odpowiedziałem jej wołaniem 
- Iwo tutaj !-jej głos był przepełniony paniką 
Moje serce w jednej chwili zaczęło mocniej bić, dziewczynę nie łatwo przestraszyć...
Ruszyłem biegiem w stronę z kąt usłyszałem rozpaczliwe wołanie. 
Wypadłem z za wydm  i zobaczyłem zalaną łzami Shi, przed nią stała pustynna puma, pobladłem. Nie mam przy sobie nawet zwykłego sztyletu...
- Stój spokojnie....-poleciłem myśląc rozpaczliwie co robić 
Nie mam nic przy sobie by choć by zacząć się bronić a Puma jest na prawdę drażliwym zwierzęciem. Jeden ruch który jej się nie spodoba i cię atakuję. 
- I-iwo...-stała cała drżąc, doskonale wiedziała jakie to ryzyko
Myśl...myśl...
- Idę...-powiedziałem i spokojnie zacząłem iść w stronę pumy, niech się mną zajmie..w tedy Shi będzie miała czas na ucieczkę. 
Zwierze odwróciło łeb w moją stronę i z lśniącymi złowieszczo oczami przyglądało się to mi to Shi. 
Weź mnie...weź mnie...
Puma wydała ostrzegawcze warknięcie ale ja nadal przybliżałem się do nich, niech pomyśli że to ja chce ją zaatakować. 
Ale gdy wszystkie mięśnie w jej ciele się spięły do skoku zrozumiałem że zaatakuje dziewczynę, ruszyłem biegiem, muszę być pierwszy. 
Niestety zwierzę dobiegło zwinnie do przerażonej dziewczyny i przewróciło ją na ziemię. 
Po sekundzie własnoręcznie rzuciłem się na nią ale ta tylko machnęła łapą i odrzuciło mnie do tyłu. 
Wiecie jakie to jest uczucie widzieć śmierć swojej ukochanej osoby na własnych oczach ale nie możesz nic zrobić ? 
Nie ? 
Ja wiem, widziałem jak ją zabija a ja z powodu rozciętych pleców nie miałem siły się ruszyć, mogłem tylko leżeć i patrzeć jak to zwierze zabija mnie razem z nią....
Ona prze mnie nie żyje... gdybym w tedy nie namówił jej do nocnego spaceru, by żyła

Teraźniejszość:

Siedziałem oparty o drzewo i chowałem twarz w dłoniach, kim ja jestem jak nawet nie potrafię poradzić sobie ze sobą ? A teraz gdy poczułem coś do Hope zniszczyłem to pozostawiając ją samą...
Pewnie mnie znienawidzi...
Po moich policzkach płynęły łzy, nawet nie czułem zimna...
W pewnym momencie po czułem czyjąś ciepłą dłoń na moim ramieniu, podniosłem wzrok i zobaczyłem Hope...

Hope ?

                                                              Ilość słów: 771

> Tylko mnie nie zabij :> Mam nadzieję że Hope jednak się nie zezłości...<

13 cze 2018

Od Hope CD Iwo

Jego słowa mnie zaskoczyły.... Mieliśmy zamieszkać razem pod jednym dachem?! Na samą myśl zarumieniłam się i zakryłam twarz dłońmi by nie widział tego.. Miał rację, że nie dam rady sama... Spojrzałam się na niego i rzekłam...
- U mnie...  - odparłam cichutko
Chłopak się uśmiechnął na me słowa i następnego dnia już byliśmy u mnie z jego rzeczami. Zastanowiłam się, gdzie je ulokować..  Nie może spać na kanapie... Mam duże łóżko.... Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy. Nie miałam pomysłu, gdzie go położyć, by miał gdzie spać. Wzięłam głęboki wdech i .... nic... Milczałam..
- Chcesz... coś.. do...picia? - spytałam jąkając się
Chłopak poprosił o herbatę, więc udałam się do kuchni i zaparzyłam mu jej. Potem mu ją podałam. Pomogłam mu się rozpakować i urządzić jakoś w mym mieszkaniu. Spojrzałam się na niego niepewnie i w końcu wzięłam się za odwagę, i powiedziałam... 
- Nie wyśpisz się na kanapie, ale ... - przełknęłam ślinę i kontynuowałam - możesz spać w łóżku.. Jest duże, pomieścimy się... 
Iwo był zaskoczony i miał rumieńce na twarzy, a przez to wyglądał jak dojrzały burak do schrupania. Po kilku minutach otrząsnął się i zaczął protestować, ale widząc mą minę przystał na to. Sama byłam skrępowana, ale wiedziałam, że nie wyśpi się na kanapie. Pomógł mi przygotować łóżko, a potem udaliśmy się na trening.  Po kilku godzinach treningu Iwo odezwał się:
 - Pokaż co umiesz... - rzekł...
Przełknęłam ślinę i skupiłam się..
- Taniec Niebiańskiego Boga - po chwili stworzyły się wokół mojej dłoni dwa strumienie ciemnego wiatru, a następnie wysłałam je w postaci wirującej spirali w kierunku celu, czyli w kierunku Iwo wysyłając mój atak na  bardzo daleką odległość...
Byłam zachwycona tym wynikiem i tym, że opanowałam atak Taniec Niebiańskiego Boga.. Skakałam z radości, aż się Iwo śmiał...  Pierwszy raz słyszę jak się śmiał. Ucieszyło mnie to, że widzę go szczęśliwego... To jego zasługa, że tyle udało mi się osiągnąć. Jego cierpliwość i wyrozumiałość bardzo mi pomogły... Nie zastanawiając się długo, rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam. Oczywiście, że pocałowałam go w policzek. Chłopak zaniemówił i zarumienił... http://orig05.deviantart.net/2951/f/2013/227/2/c/garden_by_iriserelar-d6i9bv7.jpgZachichotałam na ten widok i złapałam go za dłoń oraz pociągnęłam do biegu... Chciałam mu coś pokazać.. Zatrzymałam się i  podeszłam bliżej Iwo...  I zasłoniłam mu oczy.. Ostrożnie go prowadziłam, aż odsłoniłam mu je. Wokół nas rosły najróżniejsze kwiaty, drzewa z różnymi kolorami liści.... Zaśmiałam się i schowałam mu się... Iwo nawoływał mnie i szukał, aż mnie znalazł. Potem zaczął mnie gonić, a ja mu uciekałam przy tym śmiejąc się...  Jednakże Iwo złapałam mnie i położyliśmy się na trawie wpatrzeni w niebo.... Rozpoznawaliśmy kształty chmur lub zabawiliśmy się w zabawę, która polegała, że on mówił wyraz na jakąś literę alfabetu, a ja musiałam wymyślić wyraz na literę końcową jego wyrazu.... Zabawnie było, ale powinniśmy wracać... Nagle coś usłyszałam...
- Słyszałeś? - spytałam lekko zaniepokojona
Iwo kazał mi zostać i nie ruszać się. Natomiast on poszedł sprawdzić, co to było. Byłam zaniepokojona, kiedy tak długo nie wracał.... Bałam się o niego i tylko Odala powstrzymywała mnie przed pójściem poszukania go...  Nie mogłam wytrzymać i udało mi się wyrwać Odali by poszukać Iwo... Nawoływałam go, ale nikt mi nie odpowiadał...  Wystraszyłam się, bo do głowy zaczęły mi przychodzić okropne myśli. Coraz większy strach przeszywał moje ciało, gdy nie mogłam odnaleźć Iwo... Po kilku minutach odnalazłam go, ale lekko rannego... Podbiegłam do niego i użyłam magii leczenia, a rana po chwili zniknęła... Nagle poczułam jego dłoń na swoim policzku... Spojrzałam w jego piękne oczy i zatopiłam się w ich kolorze... Po chwili doszłam do siebie i pomogłam wstać Iwo. Uspokoił mnie, że jest w stanie na własnych nogach dojść.. Jednakże szłam obok niego, aż do domu.... Iwo poszedł do pokoju, a ja wykończona po dzisiejszych wydarzeniach postanowiłam się wykąpać. Szczerze zapomniałam zamknąć drzwi i wziąć ręcznik, co mi się rzadko zdarza, bo nie byłam przyzwyczajona, że ktoś w domu może być... Gdy wyszłam z wanny i udałam się do pokoju wpadłam na Iwo, który był w ręczniku, ale z wrażenie opuścił go... Oboje byliśmy nadzy, ale na kilka minut o tym zapomnieliśmy, gdy staliśmy jak wryci... Po raz pierwszy widzę Iwo bez maski na twarzy no i nagiego....  Muszę przyznać, że był przystojny, ale to wiedziałam od dawna.. Po kilku minutach zdaliśmy sprawę sobie, że jesteśmy nadzy i zarumienieni..  Chciałam jakoś ominąć Iwo lub zasłonić się, ale skutek był odwrotny od zamierzonego.  Poślizgnęłam się, a Iwo instynktownie mnie złapał w pasie, ale moje ciało było nadal mokre i trochę śliskie od żelu pod prysznic i jego dłoń zjechała na mój pośladek, co wywołało u Iwo mocniejszy rumieniec, zresztą u mnie też, a po chwili wylądowaliśmy na łóżku.... W dość dwuznacznej pozycji, w sensie.. Ja leżałam pod nim, a on nade mną i pomiędzy moimi nogami. Poczułam jego męskość między moimi pośladkami, co wywołało u mnie rumieniec na twarzy... Może i zabrzmi to nieprzyzwoicie, ale chciałabym by to trochę dłużej lub do czegoś więcej doszło... Już dłużej nie mogę siebie i swym uczuć oszukiwać... Zakochałam się w nim... Spojrzałam się w jego oczy, a on  mnie pocałował! Byłam szczęśliwa i odwzajemniłam pocałunek... Na prawdę chciałam więcej, o wiele więcej niż tylko pocałunek...  Chciałabym by Iwo zrozumiałam moje spojrzenie i pragnął tego samego, co ja.. Ale czy nie wyśmieje mnie? Chyba warto zaryzykować .... dla niego i samej siebie by upewnić na czym stoję i w końcu posłuchać głosu serca, które pragnęło jego.... 

<Iwo??? Mam nadzieję, że się podoba ^^ Hope liczy na więcej :P Daję Ci wolną rękę na dalszy ciąg tej intymnej sytuacji ;)>
Ilość słów: 891

Od Iwo c.d: Hope

                                                           poprzednie opowiadanie


Ruszyłem na spotkanie z dziewczyną, po wczorajszym jej wybryku mam nadzieje że nigdzie już nie poszła sama, na prawdę się naraziła na niebezpieczeństwo za które mogła przypłacić życiem.
Weszłem po schodach do góry a potem zapukałem do jej drzwi, odpowiedziała mi cisza...
Co do cholery ?
Na cisnąłem klamkę a drzwi mi ustąpiły...
Powoli wszedłem i co od razu zobaczyłem ? Hope...
Dziewczyna leżała nieprzytomnie na podłodze w kałuży krwi.
No jasny szlag by to !
Przykucnąłem przy niej i szybko wziąłem na ręce, ona nie może umrzeć...ona tylko straciła przytomność z powodu zbyt dużej iloci wylanej krwi.
Po drodze zwędziłem z szafki bandaże i inne leki następnie delikatnie położyłem dziewczynę na łóżku. Następnie opatrzyłem ranę która była na szczęście nie taka głęboka, inaczej Hope już by nie żyła.
Zdjąłem z niej jej wszystkie ubrania oprócz bielizny i dolnych partii garderoby, zacząłem obmywać ranę, za każdym razem gdy dotykałem jej głatkiej skóry swoimi palcami przechodziły mnie dziwne dreszcze. O nie, Iwo nie...
- Czemu ja zawszę muszę Cię znajdywać w takim stanie ?-pytam sam siebie- Ciekawe kto Cię tak urządził...dorwę i nogi z dupy powyrywam...
Dziewczyna musiała się wybudzać ponieważ zaczęła coś mamrotać
- Hope ? Hope popatrz na mnie-chwyciłem jej delikatną twarz w swoje dłonie i skierowałem jej głowę w moją stronę, otworzyła powoli oczy i od razu utkwiła we mnie ślepka.
- Iwo...?-zapytała cichutko
- Tak, tak to ja-posłałem jej delikatny uśmiech i z ociąganiem wróciłem do wcześniej wykonywanego zadania
- Boli-wymruczała
- Zaraz dam ci coś przeciw bólowego, albo sama postaraj się wydobrzeć-popatrzyłem na nią była na prawdę słabiutka- Musisz na chwilę usiąść
Chwyciłem ją w pasie i delikatnie pomogłem, ale gdy jej twarz przybliżyła się do mojej uświadomiłem sobie jak my wyglądamy, ja trzymający ją w pasie i ona prawie naga.
Szybko wyrzuciłem te myśli z głowy i jak by nigdy nic zacząłem bandażować jej ranę.
Dziewczyna co chwila wymykała mi się z rąk
- Chwyć się za moją szyję-powiedziałem na chwilę przerywając czynność by zerknąć w jej oczy, Hope od razu się za rumieniła ale posłusznie zarzuciła mi swoje ręce tym samym oplatając mój kark, ja nie mogąc się po wstrzymać bardzo wolno przystąpiłem do zawijania dziewczyny co chwila "przez przypadek" muskałem jej gołą skórę.
Gdy w końcu skończyłem i położyłem Hope w łóżku usiadłem na krześle i oparłem dłonie o kolana
- Kto Ci to zrobił ?
Dziewczyna zerknęła na mnie i zaczęła się zastanawiać, w końcu się odezwała
- Myślę że to są Ci sami co ten facet...
- Jak to Ci sami ? W liczbie mnogiej ?-przeraziłem się
- Tak, było ich kilku, dokładnie nie pamiętam ilu ale trzech na pewno-zadumała się
Muszę coś zrobić, Hope nie jest już tutaj bezpieczna. A ja nie mam zamiaru codziennie się zastanawiać czy aby na pewno jest jeszcze w jednym kawałku...
- Zabieram Cię do siebie-mówię stanowczo
- C-co ?!
- Przeprowadzasz się do mnie-tłumaczę- Albo ja do Ciebie
- A-ale...dam sobie radę !-dziewczyna opowiedziała mi wszystko z tamtego zdarzenia, nawet to że się przemieniła. Chciała mnie przekonać że da sobie radę, ale zdawałem sobie sprawę że nawet jeżeli ma w sobie taką moc musi nauczyć się nią posługiwać a do tego nawet dobrze nie opanowała starych. Jej ciało jest jeszcze słabe by pomieścić tak dużą moc więc przy każdej przemianie będzie traciła przytomność a w tedy napastnicy mają wolną rękę, o nie, na to nie pozwolę.
- Wybieraj, Ty u mnie czy ja u ciebie ? Będę spał na kanapie albo tutaj albo u siebie...-zaproponowałem- I nie mów Nie bo sama sobie z tym wszystkim nie poradzisz....

Hope ?

                                                           Ilość słów: 593
>mam nadzieje że się podoba :D <